Warto jednak zwrócić uwagę na inny czynnik: rynek przygotowuje się obecnie do kolejnych cięć stóp i powoli godzi z kolejnym przedłużeniem epoki luźnej polityki pieniężnej.
Najmniejszym zaskoczeniem było zachowanie niemieckich dziesięciolatek. Rentowność benchmarkowych papierów została ponownie zepchnięta poniżej zera i w czwartek oscylowała w okolicach -0,11 proc. Niespełna 80 proc. (około 1 bln USD) niemieckiego długu jest obecnie notowane przy ujemnych rentownościach, podobnie jak w przypadku Japonii czy Francji. Niemal natychmiast po referendum pojawiły się też oczekiwania obniżki stóp procentowych przez Bank Anglii. Cała krzywa dochodowości brytyjskich papierów dłużnych przesunęła się o kilkadziesiąt punktów bazowych w dół.
Przetasowania na rynkach bazowych wpłynęły też na nasze krajowe obligacje. Spread między niemieckim i polskim benchmarkiem bezpośrednio po referendum podskoczył do 328 pkt bazowych. Jeszcze na początku roku wynosił 240 pb., a nawet po styczniowej zmianie ratingu rzadko przekraczał 280 pb. W ostatnich dniach polskie obligacje stały się relatywnie bardziej atrakcyjne na tle swoich rozwiniętych odpowiedników. Asymetria ta przyciągnęła uwagę inwestorów i wywindowała ceny naszego długu powyżej poziomów sprzed Brexitu. W czwartek rentowność polskiej dziesięciolatki wyniosła 2,94 proc.