WIG20 spadł w poniedziałek o 1,5 proc. do 2295 pkt, a sesyjne minimum wyniosło 2288 pkt. Aż siedem spółek z portfela blue chips traciło po południu po ponad 2 proc., najbardziej mBank, Alior i JSW. Efekt jest taki, że techniczne wsparcie 2300 pkt znów jest w opałach, a na horyzoncie pojawiło się minimum z ubiegłego tygodnia – 2257 pkt, będące aktualnym dnem korekty. Jego przebicie będzie sygnałem do kontynuacji wyprzedaży w kierunku 2200 pkt lub nawet 2170 pkt. Najbliższymi oporami pozostają lokalne maksima 2355 i 2363 pkt.
Słabo prezentowały się w poniedziałek także małe spółki. Indeks sWIG80 spadał w porywach do 15 992 pkt, tworząc na wykresie dużą świecę z czarnym korpusem. Świeca ta dobrze wpisuje się w powolną tendencją spadkową trwającą od 10 kwietnia. Jej dołek znajduje się przy 15 781 pkt i jest to potencjalny, krótkoterminowy cel niedźwiedzi.
Przewaga sprzedających podczas ostatniej sesji widoczna była również w statystykach dotyczących spółek. Jeszcze przed fixingiem 59 proc. emitentów notowało spadek notowań, a 24 proc. wzrost. Na rocznym maksimum znalazły się kursy akcji tylko trzech firm: Eurotel, Prima Moda i Toya, a w rocznym dołku aż dziewięciu, m. in. Bioton, Krezus i Puławy. Największe zwyżki notowały Briju (+5,1 proc.) i Ciech (+1,7 proc.), a największe spadki Ailleron i Braster (po -6,1 proc.).
Poniedziałkowe spadki przypisać można chyba ogólnym nastrojom na światowych rynkach. Od rana traciły bowiem DAX i CAC40, po południu osiągając ponad 1-proc. spadki. Ponadto także handel na Wall Street zaczął się od ataku niedźwiedzi. Po godzinie S&P500 tracił 0,3 proc., a Nasdaq 0,8 proc. W fazę korekty spadkowej wszedł także indeks rynków wschodzących MSCI Emerging Markets. Negatywną wymową pierwszej sesji tego tygodnia może łagodzić fakt, że nie towarzyszyły jej zbyt wysokie obroty. Jeszcze przed fazę fixingu łączna wartość akcji, które zmieniły właściciela sięgała 640 mln zł, podczas gdy w ostatnich miesiącach przyzwyczailiśmy się już do ponad milardowych kwot.