Otwarcie tygodnia z reguły jest dość spokojne na giełdowym froncie. Wynika to z relatywnie pustego kalendarium oraz powolnego powrotu inwestorów z weekendu. Dzisiaj jednak kończył się miesiąc lipiec i to zapewne stało za gremialnym stawieniem się inwestorów, mimo wakacyjnej aury. Obroty na całym rynku z nawiązką przekroczyły 1 mld zł, co w okresie letnim jest bardzo dobrym wynikiem.
Wsparciem dla GPW było również zachowanie cen surowców, które o poranku zyskiwały w ślad za dobrze odebranymi informacjami z Chin. Opublikowano tam indeksy PMI dla sektora przemysłu i usług. Oba wskaźniki lekko zniżkowały względem odczytów sprzed miesiąca, ale komfortowo utrzymały się powyżej newralgicznego poziomu 50 pkt. W konsekwencji porannym prymusem na GPW były spółki surowcowe, co jednak później zaczęło się zmieniać.
Powodem ku temu była popołudniowa zadyszka na rynku metali czy ropy naftowej. Przyczyniły się do tego dane z USA, choć nie były głównym powodem. Otóż indeks Chicago PMI wyraźnie zniżkował z poziomu 65,7 pkt. do 58,9 pkt. To wciąż wysoki odczyt, ale przełamana została wzrostowa passa z pięciu poprzednich miesięcy. Ceny akcji spółek wydobywczych ograniczyły więc wzrosty, ale dobrze zaprezentowały się spółki energetyczne oraz banki, dzięki którym indeks WIG20 ostatecznie zyskał 0,6%. Był to bardzo dobry wynik na tle wciąż słabszych mniejszych spółek czy giełd europejskich, gdzie o wzrosty nie było dzisiaj łatwo.
Tym samym GPW pokazała się od lepszej strony, choć jednocześnie poległa przy poziomie maksimów z lipca, które w trakcie sesji były testowane. Tym samym trapiąca rynek od maja konsolidacja nie została przełamana, choć popyt wydaje się trzymać rękę na pulsie i przynajmniej dzisiaj o poranku wzorcowo wykorzystał lepszy klimat inwestycyjny. Później nastroje zauważalnie się pogorszyły i z tej perspektywy nieco słabsze zakończenie sesji było w pełni zrozumiałe.
Łukasz Bugaj, CFA