Piotr Neidek, DM mBank
Na wysokości 67772.9 przebiega historyczny sufit indeksu szerokiego rynku i wygląda na to, że szczyt sprzed dekady działa motywująco na byki. Po zeszłotygodniowej ich szarży wczoraj nastąpiła dalsza eskalacja siły i demonstracja możliwości, jakie drzemią pośród największych spółek. Liderem poniedziałkowej sesji ponownie okazał się WIG20, który wybił psychologiczny opór 2500 i jest na właściwej drodze do zaatakowania kwietniowo-majowych szczytów utworzonych w 2015.r. Jak na razie wzrostom blue chips nie towarzyszą ani średnie ani małe spółki dając z jednej strony do myślenia, że wkrótce także druga oraz trzecia linia ruszy do boju. Z drugiej strony pojawia się jednak zaduma nt. szerokości hossy, która zazwyczaj kurczy się w momentach zwrotnych na rynku. Nie od dzisiaj wiadomo, że kiedy rynek jest bliski szczytu, inwestorzy najbardziej preferują największe spółki. Wybierane są takie tematy inwestycyjne, które cechują się najmniejszym ryzykiem wyjścia z wehikuły hossy. Szukanie płynności sprawia, że np. WIG20 zachowuje się nadnaturalnie zaś znaczy flow gotówki sprawia, że indeks eksploduje. Takie zjawisko właśnie ma miejsce obecnie i jeżeli w najbliższym czasie sWIG80 oraz mWIG40 nie podzielą losu WIGu, wówczas obserwowany impuls okaże się swingiem kończącym ponad roczny układ hossy. Zanim jednak nad Wisłą zawitają podażowe chmury, zwolennicy grania długich pozycji mogą czuć się w miarę bezpiecznie – ważne, aby kluczowe wsparcia na dany dzień czy tydzień pozostały utrzymane. Na dzisiaj takowym jest 2470 i jeżeli WIG20 nie zdoła utrzymać się w ciągu sesji powyżej ww. pułapu, wówczas pojawi się lokalny sygnał sprzedaży. Patrząc na wczorajsze close wydaje się, że niedźwiedziom trudno będzie osiągnąć ten wyczyn, jednakże obserwując problemy niemieckiej Xetry oraz aktywne sygnały sprzedaży jankeskich indeksów należy rozważyć taki scenariusz, w którym warszawskie indeksy gubią się w osamotnieniu na szczytach i zaczynają gonić liderów światowych giełd.
Marek Jurzec, DM BDM
Ten tydzień rozpoczął się mocnym uderzeniem popytu. Po 2,4% wzroście WIG20 przełamał barierę 2500 pkt. i wyznaczył nowy szczyt obecnej hossy. Wzrósł także indeks szerokiego rynku, jednak za sprawą słabości małych i średnich podmiotów skala zwyżki była tutaj zdecydowanie skromniejsza. Niemniej jednak WIG znalazł się powyżej 65 tys. pkt. i jest coraz bliżej rekordu wszech czasów. Obecnie brakuje do niego około 4%. W przypadku indeksu WIG20 najbliższym oporem są okolice 2560 pkt. Tam znajduje się szczyt z przełomu kwietnia i maja 2015 roku. O poranku wyraźnie tracą kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy, co może oznaczać problemy również na naszym parkiecie. Dlatego o pokonanie tego poziomu z marszu może być dzisiaj trudno, nawet biorąc pod uwagę niewielką odległość od poniedziałkowego zamknięcia. Ze strony danych makro nie możemy liczyć na zbyt wiele impulsów. Dopiero na popołudnie zaplanowana jest publikacja indeksu zaufania konsumentów w USA. Indeksy będą więc dziś zdane na nastroje inwestorów, a te na naszym rynku były ostatnio bardzo optymistyczne. Biorąc pod uwagę słabość zagranicy, warto postawić sobie pytanie, jak długo jeszcze będzie trwałą ta relatywna siła. Tym bardziej, że koniunktura na indeksach grupujących mniejsze podmioty jest zupełnie inna niż na blue chipach.
CDM Pekao
Początek tygodnia przyniósł nieduże, mieszane zmiany głównych indeksów giełdowych na świecie. Bilans zmian w ujęciu globalnym był bliski równowagi, a najsłabiej wypadły rynki akcji na naszym kontynencie. Wczoraj uwagę zwracał relatywna siła GPW, po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni, za sprawą wzrostów największych spółek, indeksy WIG20 i WIG30 były najmocniej zwyżkującymi indeksami nie tylko w Europie, ale również w ujęciu globalnym. Reakcja światowych rynków akcji na doniesienia z Jackson Hole, gdzie obywało się doroczne sympozjum Kansas City Fed, na którym tradycyjnie gościli szefowie najważniejszych banków centralnych z całego była stonowana i lekko negatywna. Brak jasnych jednoznacznych deklaracji odnoszących się do przyszłej polityki monetarnej Fed i ECB był pewnym rozczarowaniem, chociaż część wypowiedzi Janet Yellen została odebrana jak sygnał łagodnego nastawienia szefowej Fed, co znalazło odbicie na rynku FX. Słabnący USD i umacniająca się para walutowa EURUSD, negatywnie wpływała na zachodnioeuropejskie rynki akcji jednak skala przeceny nie była duża. Na drugim biegunie znalazła się grupa giełd CEEM z GPW na czele, ale również w tej grupie, poza indeksami GPW, zmiany poziomów indeksów były nieduże. Przewaga polskiego rynku akcji nad pozostałymi kilkudziesięcioma największymi rynkami akcji na świecie był wczoraj relatywnie bardzo duża. W efekcie wzrostów indeksy WIG, WIG30 i WIG20 ustanowiły nowe tegoroczne, a zarazem wieloletnie maksima. Również polska waluta była jedną z najsilniejszych walut na świecie, dosłownie tylko kilka walut było nieco mocniejszych do PLN. Kurs USDPLN znalazł się na poziomie najniższym od ponad dwóch lat, a GBP najniżej od czerwca ubiegłego roku, kiedy to opublikowano wyniki referendum w sprawie obecności Wielkiej Brytanii w UE. Na rynku surowców towarów i metali dominowały wczoraj wzrosty, co było głownie skutkiem osłabienia USD. W przypadku ropy naftowej dodatkowym czynnikiem było wstrzymanie wydobycia na dwóch polach w Libii oraz części platform w zatoce Meksykańskiej w związku z huraganem Harvey. Kłopoty amerykańskich rafinerii (np. Exxona) skutkowały wzrostem cen benzyny i marż rafineryjnych, w efekcie wzrosły ceny akcji sektora przetwórstwa ropy. Zakończenie dnia na rynkach amerykańskich było mieszane, a dziś w Azji przeważają spadki, co jest efektem wzrostu napięcia na Półwyspie Koreańskim po wystrzeleniu rakiety przez Koreę Północną
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street w poniedziałek nie miała praktycznie żadnych czynników, które mogłyby zostać użyte przez obóz byków lub niedźwiedzie do pokierowania indeksami. Przed rozpoczęciem sesji słabe nastroje robiły giełdy europejskie, gdzie indeksy spadły. Pewien niepokój rodziły również skutki huraganu Harvey. Sesja rozpoczęła się od niedużego wzrostu indeksów, ale z czasem nastroje się pogorszyły. Pomagał bykom bardzo słaby dolar, ale szkodziła przecena ropy (szkody, które wyrządził huragan Harvey podobno zmniejszą popyt na ropę). Indeks S&P 500 kręcił się wokół poziomu neutralnego, a NASDAQ delikatnie zyskiwał. Tak się też ta sesja zakończyła. W Polsce, dość nieoczekiwanie, kontynuowana była hossa. Dość nieoczekiwanie, bo w Wielkiej Brytanii było święto i City nie pracowało, co zazwyczaj bardzo zmniejsza aktywność graczy w Europie. Skoro ostatnie wzrosty indeksów na GPW były ewidentnie wywołane przez zagranicę to wydawało się, że na naszej giełdzie też zagości marazm. Już początek sesji zdecydowanie na to jednak nie wskazywał. Mimo tego, ze indeksy na giełdach Zachodniej Europy rozpoczęły sesję od spadku indeksów u nas WIG20 ruszył na północ. Tylko MWIG40 delikatnie tracił. Dość szybko indeks blue chipów zawrócił, ale nadal barwił się na zielono. W samo południe indeks przetestował linię poziomu neutralnego i powoli ruszył na północ. Po pobudce w USA, kiedy indeksy na innych giełdach zaczęły odrabiać straty, u nas indeks przyśpieszył. Indeks, bo MWIG40 tkwił na poziomie neutralnym. Końcówka była jeszcze mocniejsza, mimo że indeksy na europejskich giełdach znowu zaczęły spadać. WIG20 zyskał 2,41% i jest już o krok (44 punkty) od bardzo ważnego oporu technicznego. WIG zaś ma do szczytu wszech czasów mniej niż pięć procent. I niby wszystko wygląda doskonale, ale jedna rzecz mi się nie podoba. Za szybko rośniemy. Przypomina mi to euforyczne wybijanie indeksów przed końcem hossy, kiedy kierujący nią fundusze po to szybko podnoszą poziom, żeby z jak najwyższego zacząć dystrybucję. Ale pewności, że to jest ten przypadek nie mam, a poza tym jak długo się da to zagranica ten nasz pociąg będzie prowadziła – a w końcu ładunek sprzeda w ręce (portfele) ostatnich pasażerów...