Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że amerykańskie akcje były świetną lokatą. Indeks S&P 500 jest prawie 20 proc. na plusie od początku roku, a po uwzględnieniu dywidend stopa zwrotu rośnie jeszcze o kolejne ok. 2 pkt. proc. Dla indeksu był to nie tylko dziewiąty rok hossy, ale też jeden z najbardziej udanych w jej trakcie (lepsze były tylko lata 2013 i 2009). Okazuje się jednak, że jest jedno „ale", przynajmniej z punktu widzenia polskiego inwestora. W tym roku mieliśmy do czynienia z wyraźnym osłabieniem dolara względem złotego (od początku roku strata wynosi ok. 15 proc.). Efekt jest taki, że inwestycja w instrumenty/fundusze dające ekspozycję na amerykański indeks w przeliczeniu na PLN dała w tym roku jakieś 4 proc. zysku (minus opłaty za zarządzanie). To już zdecydowanie mniej imponujący rezultat. Okazuje się, że tegoroczna inwestycja w amerykańskie akcje za sprawą osłabienia USD przyniosła stopę zwrotu najniższą od... pięciu lat.
Jak pod tym względem będzie wyglądał przyszły rok? Z jednej strony S&P 500 ma za sobą dziewięć lat nieprzerwanej hossy, co w dotychczasowej historii zdarzyło się tylko jeden raz – w ostatnim roku wielkiej hossy lat 90. To sugerowałoby, że ryzyko inwestycyjne rośnie (już niebawem większa analiza na ten temat). A co z dolarem? Tutaj sytuacja wygląda zupełnie odmiennie. Mijający rok był najgorszym dla USD (względem PLN) od... dziesięciu lat. W kolejnym roku (2008) dolar... umocnił się o 20 proc.