CDM Pekao. Analiza techniczna WIG20
Na wykresie indeksu WIG20 widać wyraźnie, że zainicjowanie spadkowej korekty w trendzie wzrostowym stało się faktem. Tym samym pod coraz większą presją pozostaje dolne ograniczenie długoterminowego kanału wzrostowego (2 543 pkt.), określające pierwszy krótkoterminowy poziom obrony. Utrata tej wartości wydaje się prawdopodobna, szczególne iż osiągnięcie EMA-21 (2 561 pkt.) nie doprowadziło w dniu wczorajszym do żadnych prób popytowego kontrataku. Wtorkowa sesja przyniosła jeszcze jedną negatywną obserwację, w postaci naruszenia wsparcia wynikającego ze strefy październikowych lokalnych maksimów (okolice 2 565 pkt.), co sprowadza się do osłabiania technicznego znaczenia całego zrealizowanego w ostatnim czasie wybicia. Podaż faworyzowana jest również przez położenie wskaźników. MACD wygenerował sygnał sprzedaży, uwiarygadniając w ten sposób analogiczne zachowanie RSI oraz Ultimate Oscillator.
Remigiusz Lemke, DM mBank
Zgodnie z oczekiwaniami na fali słabego zachowania indeksów za oceanem oraz w Azji, początek handlu w Warszawie wypadł niekorzystnie. Otwarcie na rynku terminowym nastąpiło poniżej wsparcia 2592. Przez pierwsze pięć godzin sesji notowania konsolidowały się wzdłuż strefy wsparcia 2569-2575, która wynika między innymi z ekstremów z października i listopada 2017, dodatkowo wzmocnionej przez MA200h. Jednak w godzinach popołudniowych strona podażowa mocno zintensyfikowała swoje wysiłki, co bardzo dobrze obrazuje zachowanie kursu oraz wolumenu. Notowania w zdecydowany sposób skierowały się na południe, przebijając się przez wcześniejszą zaporę. Ostatecznie FW20 zakończył dzień na wysokości 2572, co oznacza powrót do wnętrza wcześniej pokonanego obszaru. Dużym balastem ponownie może okazać się otoczenie zewnętrzne. S&P500 zanotował spadek o blisko -1,1% i aktualnie znajduje się w pobliżu zeszłotygodniowych minimów. Również w Azji, a zwłaszcza Japonii przewagę uzyskali sprzedający. Deprecjacja Nikkei wynosi -0,78%. Słabsze nastroje na światowych giełdach prawdopodobnie znajdują odzwierciedlenie na warszawskim parkiecie. W przypadku kontynuacji spadków otwiera się przestrzeń do ruchu w okolice 2530 punktów.
Adrian Górniak, DM BDM
Wczorajsza sesja z całą pewnością nie może być zaliczona do udanych. Zarówno w Polsce, jak i na świecie większość indeksów świeciła na czerwono. WIG20 spadł o 1,1% (wzrost odnotowało jedynie PKO BP), pod kreską znalazły się też mWIG40 oraz sWIG80. Lepiej nie było w Niemczech czy Londynie (spadki po 1%), a także za oceanem (S&P500 obniżył się o 1,1%). Słabe nastroje panują też w Azji, gdzie zarówno Nikkei, jak i SCI znalazły się pod kreską. Na rynku walutowym cały czas pod presją jest dolar, co widać po indeksie DXY. Z danych makro poznaliśmy już dane dot. produkcji przemysłowej w Japonii i Chinach, swoje orędzie przed połączonymi izbami parlamentu amerykańskiego wygłosił prezydent Trump (odniósł się w nim m.in. do polityki imigracyjnej). W trakcie dnia czeka nas publikacja stopy bezrobocia i inflacji w strefie Euro oraz raport ADP w USA. Po zakończeniu sesji, o godz. 20, poznamy decyzję FOMC ws. stóp procentowych, jednak nie należy tu oczekiwać zmiany ich poziomu (podwyżka jest spodziewana w marcu). Patrząc od strony technicznej, blue chipy znalazły się obecnie w okolicy 2560-2565 pkt., który jest poziomem wsparcia. Wydaje się, że jego przebicie może przełożyć się na mocniejszą korektę i osłabienie nastrojów (które póki co na rynku terminowym są stonowane).
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street we wtorek miała jedno zadanie: pokazać, że zasada kupowania spadków nadal obowiązuje, czyli zakończyć dzień wzrostem indeksów lub neutralnie. Kontynuowanie przeceny mogłoby globalne rynki bardzo zaniepokoić, chociaż nie raz już takie dwudniowe przeceny kończyły się powrotem nad szczyty. Opublikowane zostały w USA dwa raporty makro. Podawany przez Conference Board indeks zaufania konsumentów w styczniu wyniósł 125,4 pkt. (oczekiwano wzrostu ze 122,1 na 123 pkt.). Raport S&P/Case-Shiller o cenach domów pokazał, że wzrosły one w listopadzie tak jak oczekiwano o 6,4% r/r. Wall Street rozpoczęła sesję od solidnego spadku indeksów, a kontra byków została szybko zniszczona. Dopiero w ostatnich dwóch godzinach sesji indeksy zaczęły zawracać, ale byki znowu przegrały. Indeks S&P 500 stracił 1,09%, a NASDAQ 0,86%. Powodu do spadków indeksów w zasadzie nie było. Owszem, mówiono nadal o wzroście rentowności obligacji, ale we wtorek nie był to wzrost znaczący. Owszem zapowiedź utworzenia przez Amazon, Berkshire Hathaway i J. P. Morgan Chase spółki, która ma poprawić ochronę zdrowia ich pracowników doprowadziła do przeceny w sektorze ochrony zdrowia (strach przed pokazaniem, że można taniej i lepiej), ale to nie mogło pociągnąć całego rynku w dół. Po prostu w końcu miesiąca część graczy postanowiła zrealizować część zysków. GPW we wtorek rano była nadal słabsza od rynków zagranicznych, gdzie po dwóch godzinach indeksy meldowały się na poziomie neutralnym. Jednak przed południem i tam sytuacja zaczęła się pogarszać, więc zachowanie naszej giełdy już nie raziło. Szczególnie, że w okolicach pobudki w USA indeks ruszył na północ. Nic jednak pozytywnego z tej próby nie wynikło. Indeksy europejskie załamały się, a to poprowadziło nasze indeksy na południe. Fixing nieco zredukował skalę spadku, ale WIG20 stracił jednak 1,05% i przełamał rozpoczynająca się w grudniu linię trendu wzrostowego. To jest wstępny sygnał sprzedaży. Potwierdziła go część oscylatorów. Wczorajsza przecena na Wall Street powinna dzisiaj doprowadzić do rozpoczęcia sesji w Europie spadkami, ale „byczy" duch w graczach jeszcze nie umarł. Po dwóch, mocno spadkowych sesjach należy oczekiwać odbicia na amerykańskich indeksach. Pytanie tylko jakie ono będzie: tzw. odbicie zdechłego kota, czyli nieznaczne, czy będzie to prawdziwy powrót byków? Kolejny spadek jest oczywiście możliwy, ale mało prawdopodobny. Dlatego też zakładam, że po pobudce w USA rozpocznie się w Europie polowanie na amerykańskie odbicie. Najważniejsze będzie dzisiaj będzie posiedzenie FOMC, ale w Europie będzie to miało wpływ dopiero w czwartek. Stopy tym razem najpewniej się nie zmienią, ale inwestorzy będą szukali w komunikacie przesłanek, które potwierdzą lub zaprzeczą temu, że Fed w tym roku trzy razy podniesie stopy procentowe. Jeśli rynek zobaczy „jastrzębie" akcenty to dolar zacznie się umacniać, a indeksy mogą nawet spadać. Oczywiście „gołębia" wymowa podziała odwrotnie.