Remigiusz Lemke, DM mBank

Ubiegły tydzień nie był łaskawy dla kupujących. Od pierwszego dnia przewagę uzyskali sprzedający i mimo kilku prób popytu, zwolennicy spadków nie oddali palmy pierwszeństwa aż do piątku. Sama piątkowa sesja miała znacznie spokojniejszy przebieg niż czwartkowe zmagania. Kurs FW20 otworzył się neutralnie, po czym notowania przeniosły się w okolice wsparcia 2508. W drugiej części dnia zmienność na warszawskim parkiecie zupełnie zamarła, a kontrakty poruszały się wzdłuż wcześniej osiągniętej strefy popytowej. Ostatecznie sesja zakończyła się na wysokości 2517. W ujęciu tygodniowym na wykresie pojawiła się formacja przypominająca gwiazdę wieczorną, co najprawdopodobniej znajdzie odzwierciedlenie w najbliższych dniach. Zwłaszcza, że również inne czynniki techniczne sugerują spadkowy scenariusz. Do najważniejszych należy zaliczyć negatywną dywergencję pomiędzy wykresem ceny a RSIw, sygnały sprzedaży generowane przez MACDd oraz przełamane wsparcia. Kolejnym czynnikiem o niekorzystnych konotacjach jest bardzo słaba sesja za oceanem. Spadek na S&P500 przekroczył 2% i jest to najwyższa pojedyncza strata indeksu od 09.09.2016 roku. Natomiast jeżeli porówna się cały ruch, to jest to największa korekta od listopada 2016. Przewaga podaży widoczna jest również w Azji, gdzie japoński Nikkei przecenia się o -2,4%. W związku z powyższym należy liczyć się z testem okolic wsparcia 2484.

Krzysztof Pado, DM BDM

Przełom stycznia i lutego nie był zbyt udany dla inwestorów, zarówno w Polsce jak na świecie. WIG20 po ustanowieniu nowego szczytu trendu wzrostowego w drugiej połowie stycznia (2650 pkt), skorygował się już o blisko 150 pkt (minimum w piątek wynosiło 2503 pkt, sesja zamykała się na 2507 pkt po spadku o 1,1%). DAX stracił w piątek 1,7% i patrząc na wykres liniowy (w cenach zamknięcia) znajduje się już obecnie poniżej linii wsparcia, którą można wyznaczyć przez dołki z przełomu X/XI'17 i XI/XII'17. Jeszcze słabiej było przed weekendem na Wall Street. S&P500 zniżkował o 2,1%. Kurs jest obecnie już ponad 100 pkt poniżej ostatnich szczytów. Jest to największa korekta od długiego czasu, ale z drugiej strony styczeń był najlepszym rozpoczęciem roku dla indeksu aż od 1997 roku (luty tamtego roku przyniósł minimalną zwyżkę). Sam rok 1997 raczej nie przynosi dobrych skojarzeń – to wtedy w połowie roku wybuchł azjatycki kryzys finansowy (de facto warto obecnie spojrzeć na ostatnią siłę np. tajskiej waluty do jena i na razie mikro-podobieństwo obecnego wykresu do tego sprzed 21 lat oraz konsekwencji jakie niesie to dla konkurencyjności eksportu). Dziś rano kontrakty na DAX kontynuują spadki (ok. -0,5%). W okolicy zamknięć z piątku notowane są ich odpowiedniki na S&P500 czy Nasdaq, co daję pewną nadzieję na próbę złapania oddechu przez stronę popytową. Z danych makro mamy dziś finalne odczyty indeksów PMI dla sektora usług w Europie oraz ISM w USA za styczeń.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Wall Street w piątek miała kolejną szanse na wypracowanie odbicia. Publikowane po sesji czwartkowej raporty kwartalne spółek powinny pomagać bykom. Akcje Google i Apple taniały (mimo tego, że po sesji czwartkowej akcje Apple drożały). Amazon całkiem mocno drożały. Gracze wpatrywali się jednak przede wszystkim w rynek obligacji. Jak zwykle w pierwszy piątek miesiąca w USA, opublikowano miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło w styczniu o 200 tys. (oczekiwano 180 tys.), a zatrudnienie w sektorze prywatnym wzrosło o 196 tys. (oczekiwano 178 tys.). Mniej istotna stopa bezrobocia wyniosła tak jak oczekiwano 4,1%. Weryfikacja danych z poprzedniego miesiąca podniosła liczbę miejsc pracy. Dowiedzieliśmy się też, że ostateczny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan w styczniu wyniósł 95,7 pkt. (oczekiwano 95 pkt.). Dane o grudniowych zamówieniach w przemyśle pokazały wzrost zamówień o 1,7% m/m (oczekiwano wzrostu o 1,4%). Na rynku akcji najczęściej (po szalonych harcach tuż po publikacji raportu z rynku pracy) rynek akcji kończy dzień z niewielkimi zmianami indeksów. Zdecydowanie częściej publikacja raportu wpływa na zachowanie rynku walutowego. Tym razem sytuacja była inna. Nadal wszyscy wpatrywali się w rynek obligacji, gdzie kapitały uciekały podnosząc rentowności na całym świecie (może za wyjątkiem Chin). Na rynku akcji w USA zapanowała prawdziwa panika. Indeksy szybko spadły, ustabilizowały się i od połowy sesji znowu zaczęły spadać, tracąc na dwie godziny przed końcem sesji ponad półtora procent. Byki usiłowały podnieść indeksy, ale poległy na całej linii. Indeksy straciły po dwa procent, wracając do poziomu z 11. stycznia. Tak kończy się bezmyślna euforia. Czekamy na odbicie wtedy, kiedy pojawi się korekta na rynku obligacji i zmienia pogląd większości – jeśli obligacje będą taniały powoli to zacznie się mówić, ze kapitał pójdzie na akcje. GPW w piątek rano poszła drogą wskazaną przez inne giełdy europejskie. Obawy o stan globalnego rynku obligacji ważyły na nastrojach. Sesja rozpoczęła się dość niewinnie, ale lekka panika widoczna przed południem na europejskich giełdach doprowadziła i u nas do jednoprocentowego spadku WIG20. Podobnie jak na innych giełdach nasze indeksy ustabilizowały się nieco powyżej tego poziomu. Publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy nie spodobała się inwestorom. WIG20 zaczął się osuwać. Dość szybko kierunek zmienił się na wzrostowy. Po prostu nasz rynek poszedł za innymi giełdami w Eurolandzie, których indeksom pomagało słabsze euro. Koniec sesji był jednak żałosny. Lepszy niż na giełdach Eurolandu, gdzie indeksy straciły ponad półtora procent, ale WIG20 stracił też 1,06%, a MWIG40 0,48%. Wszędzie już obowiązują sygnały sprzedaży. W nocy giełdy azjatyckie spłynęły krwistą czerwienią. Nadal rosły też rentowności obligacji. Teraz wszystko zależy od tego, kiedy rynek obligacji skoryguje się (kiedyś musi) i/lub zmieni się sposób myślenia graczy giełdowych – mogą zacząć myśleć, że pieniądze znikające z rynku długu pójdą w rynek akcji. Początek na GPW może być dzisiaj spadkowy (pokłosie spadków na globalnych giełdach), ale potem powinno się zaczął polowania na odbicie w USA. Im niżej schodzą indeksy na Wall Street, tym większe jest prawdopodobieństwo solidnego odbicia.