Piotr Neidek, DM mBank
Piątkowe close indeksu szerokiego rynku ponownie wypadło poniżej dziennej dwusetki zaś w ciągu sesji benchmark nawet nie zbliżył się na tyle blisko do MA200_d, aby podjąć próbę wyłamania ww. ruchomego oporu. Po osiemnastu miesiącach wzrostowego układu, w którym WIG przebywa powyżej długoterminowej średniej kroczącej, sytuacja techniczna zaczęła się zmieniać i to z korzyścią dla niedźwiedzi. Zgodnie z kanonami analizy technicznej, kiedy ceny schodzą poniżej dwusetkę pojawia się sygnał sprzedaży, którego nie da się łatwo zlekceważyć. Na szczęście historia zna takie przypadki, w których przerwanie ruchomego wsparcia stanowiło układ typu FAKE i po kilku sesjach sytuacja na rynku stabilizowała się. Tak było chociażby w kwietniu oraz czerwcu 2013.r. a także w lipcu 2012.r., kiedy to rynek wykazał się chwilową słabością, po której ponownie pojawiała się fala hossy. W ostatnich kilkunastu dniach doszło do mocnego tąpnięcia na GPW, w wyniku czego uaktywniły się sygnały cenione przez zwolenników krótkich pozycji, jednakże aby wzrostowy układ wypracowany w okresie grudzień-styczeń został zamknięty, WIG musiałby zakończyć tydzień poniżej 60k. Nie oznacza to jednak, że obecnie obowiązują sygnały kupna – wskutek pojawienia się tygodniowej formacji gwiazdy wieczornej oraz wykształcenia się kolejnej, okazałej czarnej świeczki widocznej na interwale weekly, kreski zniechęcają do kupna akcji. Wyraźnym sygnałem poprawy sytuacji nad Wisłą byłoby wybicie do piątku kluczowego oporu przebiegającego na wysokości 64781 – jeżeli ten wyczyn uda się zmaterializować do końca tygodnia, wówczas na Książęca 4 ponownie pojawiłby się sygnał do wzrostów. Optymiści mogą zauważyć, iż wykonana ostatnia zniżka nie zniosła w całości wcześniejszego impulsu, PLN_Index obrazujący sytuację na Złotym nadal wskazuje na hossę, benchmark MSCI Emerging Markets zatrzymał się nad MA200d zaś piątkowa świeczka o długim cieniu zachęca do odbicia. Wszystko to stanowi pretekst do wyprowadzenia wzrostowej kontry przez warszawskie indeksy i po kilkunastu sesjach spadków byki znad Wisły mają prawo przypomnieć o dzisiaj sobie...
Krzysztof Pado, DM BDM
Piątkowa sesja dla WIG20 zakończyła się tak jak cały tydzień, czyli na czerwono (-1,0% w piątek, -5,0% w skali całego tygodnia, co jest najsłabszym wynikiem od stycznia 2016 roku). Indeks odnotował spadek poniżej 2400 pkt pierwszy raz od grudnia, zamknięcie wypadło na 2383 pkt. Grudniowe dołki są w okolicy 2370-71 pkt, w czasie sesji zabrakło ledwie kilku punktów, by je zaatakować i być może niedźwiedzie w krótkim horyzoncie czasu straciły okazję na taki scenariusz. Technicznie patrząc jednak w nieco szerszym zakresie na WIG20 – indeks przełamał w ubiegłym tygodniu główną linię trendu wzrostowego poprowadzoną od listopada'16 (wybory w USA) przez dołki z początku grudnia'17 (obecnie przebiega ona w okolicach 2480 pkt). Inicjatywa w średnim terminie nadal będzie więc po stronie podaży, dopóki nie dopuści ona do powrotu powyżej wspomnianej linii trendu (a wtedy nietrudno wyobrazić sobie re-test dołków). Za Atlantykiem piątkową sesję można podzielić na dwa etapy. W pierwszej indeksy kontynuowały spadki, w druga była już jednak sporo lepsza i na zamknięciu udało się wyprowadzić S&P500 na 1,5% plus, co daje spore nadzieje na odbicie na początku bieżącego tygodnia. Kontrakty na DAX zyskują rano blisko 2%, zwyżki kontynuują także futures na S&P500 (około +0,6%). W Japonii dzień wolny od handlu. Kalendarium makro jest dziś w zasadzie puste. Sezon wyników za 4Q'17 na głównym parkiecie rozkręca się bardzo powoli (i potrwa aż do końca kwietnia...), warto w najbliższych dniach być może zwrócić uwagę na spółki z NewConnect – tu do środy mamy prawdziwy wysyp raportów (regulacje dla maluchów paradoksalnie są ostrzejsze niż dla „dojrzałych" spółek).
Piotr Kuczyński, DI Xelion
W piątek na Wall Street oczywiście od początku sesji panowały nastroje sprzyjające odbiciu indeksów, co po dużych przecenach jest normą. Pytanie było tylko jedno: czy i kiedy podaż zaatakuje i czy nie doprowadzi to do kolejnej paniki? Gracze na Wall Street rzucili się na początku sesji natychmiast do kupowania przecenionych akcji. Ten entuzjazm był oczekiwany, a przez to podejrzany. Indeksy błyskawicznie zykały ponad jeden procent i zaczęły się osuwać. Szkodziła przecena ropy, ale pomagały spadające rentowności obligacji (tutaj było widać ucieczkę do bezpiecznej przystani). Indeksy osuwały się tak przez 4 godziny, przez co zabarwiły się wyraźnie na czerwono – indeks S&P 500 tracił już 1,7% schodząc tuż pod poziom średniej 200-sesyjnej. Poza tym naruszył roczną linię trendu spadkowego, a skala spadku lutowej korekty przekroczyła 10% To z technicznego punktu widzenia był idealny moment do ataku byków. I rzeczywiście zaatakowały szybko przenosząc indeksy nad linię poziomu neutralnego. Zamykanie (z zyskiem) krótkich pozycji ułatwiło tę akcję. Indeksy zyskały całkiem mocno (S&P500 zyskał 1,49%), ale to wcale nie znaczy, że korekta się już zakończyła. GPW w piątek rozpoczęła dzień od niedużego spadku WIG20 i ponad jednoprocentowego spadku indeksów mniejszych spółek. Praktycznie natychmiast nawet ta niewielka skala spadku była redukowana. WIG20, za pomocą akcji na kontraktach, szybko wrócił nad kreskę. Szybko znowu wrócił potem pod nią, ale widać było, że inwestorzy czekają na możliwość doprowadzenia do odbicia. Nawet wyraźne pogorszenie nastrojów w Europie przed pobudką w USA przez dłuższy czas nie szkodziły GPW. W końcu jednak i WIG20 ruszył niechętnie na południe. Przed rozpoczęciem sesji w USA, kiedy indeksy europejskie zmniejszały skalę spadków, u nas WIG20 szybko ruszył na północ. To jednak znowu był łabędzi śpiew byków. Koniec był bardzo słaby, chociaż nieco lepszy niż we Francji czy w Niemczech. WIG20 stracił 0,98%, a MWIG40 1,35%. WIG20 jest już tuż nad poziomem wsparcia z grudnia zeszłego roku. Oscylatory są mocno wyprzedane. Wszystko jest gotowe do odbicia. Ale na razie tylko odbicia. Obrona przez indeks S&P 500 w piątek średniej 200-sesyjnej oraz poziomu 10% cofnięcia pomogło dzisiaj bykom w Azji. Nie widać było nawet śladu niepokoju konfliktem Izrael – Iran w Syrii. Dolar rano tracił (brak ucieczki do bezpiecznej przystani), surowce drożały, a indeksy azjatyckie rosły (w Japonii był dzień wolny). Rosły też kontrakty na amerykańskie indeksy. To oczywiście doprowadzić powinno dzisiaj do odbicia w Europie, w tym oczywiście i w Polsce. Początek sesji na Wall Street nie powinien w tym odbiciu przeszkodzić, bo indeksy w USA na początku sesji będą rosły. Koniec jest nie do przewidzenia i to jest jedyne zagrożenie, ale już na wtorek.