Piotr Neidek, DM mBank
Poniedziałek okazał się korzystny dla jankeskich graczy a wskutek wybicia się indeksu S&P500 górą z lokalnej konsolidacji, amerykańskie byki mają obecnie zielone światło do zaatakowania historycznych szczytów. Lokalnie aktywowana została formacja chorągiewki czy też flagi (w zależności jak spojrzy się na lutowy układ horyzontalno-wertykalny), wg której zasięg wzrostów wskazuje na ruch w stronę styczniowych maksimów. Na uwagę zasługuje także MSCI EM, który także wydostał się od północy z kilkudniowego boczniaka i przy odpowiednim nakładzie sił realny staje się powrót benchmarku nad tegoroczny sufit. Wraz z poprawiającą się sytuacją na Wall Street aprecjacji poddawały się kontrakty na DAX'a, jednakże dzienny bilans ponownie okazał się dużo słabszy niż miało to miejsce w przypadku jankeskich futures. Niemiecki indeks wciąż odstaje od tego, co robi jego amerykański kolega zaś sytuacja techniczna zarówno DAX_Xetra jak i DAX_future odbiega od tego, co widać na wykresie S&P500. Już nawet francuski CAC40 zachowuje się mocniej niż jego niemiecki sąsiad zaś zamknięcie poniedziałkowej sesji na Deutsche Boerse wygenerowało obawy nt. dalszych możliwości jednego z kluczowych indeksów Starego Kontynentu. To się dzieje na giełdzie we Frankfurcie ma olbrzymie znaczenie dla GPW i jeżeli WIGi mają oderwać się od grudniowo-lutowych wsparć, to zgoda na taki wyczyn musi popłynąć z zachodu. Jak na razie dobrze radzą sobie niemieckie maluchy, zaś średniaki atakują opory i mają aktywne sygnały kupna, zatem do szczęścia brakuje jedynie mocnego i wiarygodnego zrywu w wykonaniu blue chips. Jeżeli w najbliższych dniach DAX zdoła wydostać się nad 12745, wówczas z Deutsche Boerse popłyną popytowe sygnały, ale jak na razie to co robi niemiecki indeks wygląda jedynie na mało znaczące przepychanie się poniżej oporów, bez wybicia których nad Wisłą panuje niepewność. A dopóki ww. poziom pozostaje niewybity, dopóty marazm i niechęć do ryzyka będą cechować notowania na Książęca 4.
CDM Pekao
Pierwsza sesja nowego tygodnia na rynkach akcji upłynęła generalnie w pozytywnych nastrojach. Wyraźne wzrosty głównych indeksów na Wall Street podczas piątkowej sesji spowodowały, iż odżyły nadzieje na kontynuowanie trendu wzrostowego. W komentarzach rynkowych pojawiają się głosy, iż podwyżki stóp procentowych mogą nie następować tak szybko jak sądzi rynek. Na głównych parkietach Starego Kontynentu również widać było powrót kupujących na rynek. Zarówno francuski CAC40 jak i niemiecki DAX zakończyły dzień umiarkowanym wzrostem. W dniu wczorajszym w Niemczech trwał kongres CDU na którym zatwierdzono projekt koalicji chadeków z socjaldemokratami. Samo porozumienie między liderami partii nie wystarczy do utworzenia rządu. Koalicję muszą jeszcze zatwierdzić członkowie SPD w wewnętrznym referendum. W przeciwnym razie może dojść nawet do powtórzenia wyborów. Rozstrzygniecie tej kwestii będzie z pewnością uważnie śledzone przez inwestorów w najbliższym czasie. Na rynku walutowym widać było w dniu wczorajszym osłabienie amerykańskiego dolara do głównych walut na świecie. Osłabiający się dolar sprzyjał notowaniom surowców, metali i niektórych zbóż. Z wydarzeń makroekonomicznych uwagę zwracało wystąpienie szefa ECB Mario Draghiego, który przemawiał w Parlamencie Europejskim. Nie wpłynęło to jednak na działania giełdowych inwestorów. NA GPW w Warszawie dzień zakończył się na poziomach neutralnych w notowaniach głównych indeksów. W dniu dzisiejszym uwagę zwraca pierwsze od objęcia urzędu przez prezesa FED Jerome'a Powella wystąpienie publiczne w Izbie Reprezentantów. Szczególnie śledzone będą wypowiedzi na temat inflacji, rynku pracy czy stóp procentowych.
Krzysztof Pado, DM BDM
Pierwsza w nowym tygodniu sesja na WIG20 przebiegła bez większego entuzjazmu. Indeks zyskał jedynie 0,1% (2408,6 pkt), w końcówce broniąc się przed tym, by nie finiszować na minusie. Wynik był dość słaby na tle DAX (+0,4%), a już szczególnie odjechała nam Wall Street. S&P500 zyskiwał systematycznie przez całą sesję, by zakończyć ją 1,2% wzrostem. Amerykanom niewiele już brakuje do szczytów ze stycznia (na S&P500: ok. 3%).W Europie wygląda to sporo słabiej (być może powodów należy szukać w wyborach we Włoszech, które już w niedzielę), a na WIG20 odbicie się w zasadzie w ogóle się nie rozegrało (warszawski indeks jest zaledwie 1,5% powyżej dołka z ubiegłego tygodnia). Nadal poruszamy się w okolicach poziomu 2400 pkt. Przy sprzyjającym impulsie z Wall Street, dziś byki w Warszawie mają szansę, by w końcu powalczyć o trochę punktów, problem w tym, że rano nie wszystko wygląda już tak różowo. W Azji nastroje rano nastroje są mieszane, ponad 1% zyskał Nikkei225, ale już chińskie indeksy są na minusach. Kontrakty na DAX handlowane są bez większych zmian. Patrząc w nieco szerszym zakresie, scenariusz nadal jest podażowy – indeks przełamał na początku lutego główną linię trendu wzrostowego poprowadzoną od listopada'16 (wybory w USA) przez dołki z początku grudnia'17 (obecnie przebiega ona już w okolicach 2520-30 pkt). Byki jednak nawet nie pokusiły się o zaatakowanie tej linii od dołu. Z danych makro mamy dziś publikacje odczytu koniunktury gospodarczej w strefie euro za luty, zamówień na dobra trwałe w USA, tamtejsze indeksy cen nieruchomości za grudzień oraz indeksy Conference Board oraz Fed z Richmond. Na 14:30 planowana jest publikacja teksu półrocznego raportu prezesa Fed nt. polityki monetarnej. Z dużych spółek w Warszawie wyniku publikują dziś Pekao oraz Play.
Kamil Cisowski, DI Xelion
Wczorajsza sesja musiała pozostawić krajowym inwestorom ogromny niedosyt. Po świetnym piątkowym zamknięciu na Wall Street i wyraźnych wzrostach w Azji także w Warszawie wydawało się, że rozpoczniemy poważniejsze odbicie, zamiast tego mieliśmy zamknięcie na neutralnych poziomach (WIG20: +0,1%, mWIG40: -0,2%, sWIG80: -0,3%) i pogłębiającą się dywergencję między Polską a rynkami wschodzącymi.
W nieco mniejszym stopniu nasz ból podziela reszta Europy. Kluczowe indeksy na Starym Kontynencie są nawet nieznacznie gorsze YTD niż WIG20, ale lutowa przecena dokonała się w ich przypadku z wyraźnie niższych poziomów. Od jej rozpoczęcia prezentujemy się niestety wyjątkowo źle niezależnie od tego, z kim byśmy się nie porównywali. DAX rósł wczoraj o +0,4%, CAC40 i Stoxx Europe 600 po +0,5%. Także te wyniki oznaczają relatywną słabość, zwłaszcza że poniedziałkowe okoliczności powinny sprzyjać rynkom UE. Pomimo ewidentnej poprawy sentymentu na świecie kurs euro był trzymany w ryzach przez Mario Draghi'ego, który wypowiedzią o dalszej potrzebie stymulusu zatrzymał nieśmiałe próby aprecjacji. Ostrożność inwestorów giełdowych na zachodzie ma zapewne związek z weekendowymi wyborami we Włoszech, których wyniki pozostają całkowitą zagadką. Nowa ordynacja w połączeniu z tradycyjnie dużymi rozbieżnościami między sondażami a ostatecznymi rezultatami na Półwyspie Apenińskim sprawia, że zakładanie obecnie jakiegokolwiek scenariusza wydaje się loterią.