Głównym czynnikiem ryzyka podczas porannej fazy sesji było zachowanie inwestorów w USA i Azji. Indeksy S&P500 i Nasdaq100 zamknęły handel zniżkami o odpowiednio 1,4 proc. i 2,2 proc. Z kolei Nikkei225 spadł o 0,5 proc. Mimo to pierwsze takty wtorkowej sesji należały do byków. WIG20 rósł zaraz po otwarciu o 0,2 proc. do 2253 pkt. Wygląda na to, że jest szansa na odreagowanie. Zwłaszcza, że w ciągu pięciu ostatni sesji indeks dużych spółek spadł o 5,5 proc. i kontynuuje zapoczątkowany 23 stycznia trend spadkowy. Przydałaby się chwila oddechu i skorygowanie zniżek, dające szanse na przełamanie sekwencji coraz niższych, lokalnych szczytów. W ujęciu technicznym najbliższymi oporami są: 2300 pkt (ostatni dołek) oraz 2380 pkt (ostatnie maksimum). Ich sforsowania poprawi układ kresek. Z kolei pogłębienie wczorajszego dołka będzie się wpisywać w scenariusz dojścia do wsparcia 2167 pkt. Dziś wiele zależeć będzie od nastrojów panujących na giełdach europejskich. Kalendarium makroekonomiczne jest bowiem relatywnie ubogie. O 10.30 poznamy dane o inflacji w Wielkiej Brytanii, a o 11.00 odczyt indeksu Instytutu ZEW. I to będzie na tyle. Być może inwestorzy, jak to często ostatnio bywało, wstrzymają się z poważnymi decyzjami do otwarcia handlu na Wall Street. Powstaje bowiem pytanie, czy wczorajsza przecena to tylko jednorazowy "wybryk", czy zapowiedź trwalszego osłabienia.