Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
W USA kończyliśmy tydzień z pustawym kalendarium. Rozpoczynał się jednak szczyt G-7, więc każda wypowiedź znajdowała natychmiast przełożenie na rynkach. Przed sesją w USA indeksy europejskie spadały po tym jak Donald Trump wystraszył graczy swoim tweetem skierowanym do Europejczyków, w którym stwierdzał „Znieście wasze taryfy i ograniczenia albo przygotujemy co najmniej takie same". Odpowiedzi prezydenta Macrona również nie tworzyły dobrej atmosfery. Wall Street rozpoczęła sesję od niewielkich spadków, ale w połowie sesji bez problemów byki przeniosły indeksy nad kreskę i niewielkimi zwyżkami tę sesję zakończyły (S&P 500 zyskał 0,31%). Jak widać Amerykanie zdecydowanie nie wierzą, że szczyt G-7 rozpocznie prawdziwą wojnę handlową. Mogą się bardzo rozczarować. Im wyżej będą szły indeksy tym większe będzie prawdopodobieństwo prowadzenia wojny handlowej przez rozochoconego prezydenta USA. Widać to było już w sobotę rano. Donald Trump opuścił wcześniej szczyt G-7, ale wydawało się, że w bólach zrodził się w miarę neutralny komunikat. Co z tego, kiedy Trump zrujnował ten mikry wynik tweetując, że „Poinstruowałem przedstawicieli USA, żeby nie zatwierdzili komunikatu po szczycie. Przypatrujemy się cłom na samochody zalewające rynek USA". I tyle byłoby jeśli chodzi o porozumienie USA – UE. Ale być może gracze to też zlekceważą. Jak wszystkie słowa obecnego prezydenta USA. GPW rozpoczęła piątkową sesję tak jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie – WIG20 szybko spadł tracąc niewiele mniej niż jeden procent. Podobnie jak na innych giełdach europejskich dość szybko zaczęło się odrabiania strat. Gracze nie wierzyli w to, że Donald Trump naprawdę chce rozpętać wojnę handlową z UE. Jednak u nas próba odreagowania szybko zgasła. WIG20 zaczął się stabilizować jeden procent pod poziomem neutralnym. Dopiero w okolicy pobudki USA indeks zaczął się podnosić, ale robił to bardzo ślamazarnie i znowu obóz byków nie odniósł sukcesu. WIG20 stracił 0,91% zmniejszając skalę tygodniowej zwyżki. Rozpoczynamy tydzień banków centralnych, które powinny dyktować kierunek indeksów również u nas. Pamiętać jednak trzeba, że w piątek wygasa czerwcowa seria instrumentów pochodnych. Jak zwykle w takim tygodniu na rynku rządzą kontraktowcy i arbitrażyści, a reszta tylko się przygląda.
Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Sytuacja techniczna europejskich indeksów nie poprawiła się w ostatnich daniach i chociaż piątkowa obrona lokalnych wsparć przebiegła pozytywnie dla CAC40, DAX czy FTSE100, to jednak majowe, podażowe struktury nadal ostrzegają o wygasaniu popytu. Wiele emocji budzi formacja G&R, jaka wykształciła się na wykresie niemieckiego indeksu na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy i chociaż do jej aktywacji daleka jest jeszcze droga, to jednak wyhamowanie tegorocznej hossy w strefie 13k punktów sprawia, iż bez wybicia zeszłomiesięcznego szczytu outlook na DAX jest lekko negatywny. W ubiegłym tygodniu nie udało się także sforsować kluczowego oporu ważnego w pierwszym tygodniu czerwca (13040) zaś wskaźniki impetu nadal nie wykazują zachęt do wzrostów. Na uwagę zasługuje podwójny szczyt zbudowany przez benchmark małych spółek sDAX i jeżeli w najbliższych dniach nie uda się w efektowy jak i efektywny sposób zanegować tej struktury, wówczas inwestorzy otrzymają sygnał, iż trzecia linia Deutsche Boerse wymaga skorygowania. A ewentualna kontynuacja spadków u naszego zachodniego sąsiada zapewne nie pozostała by bez echa dla warszawskich indeksów. WIG ma za sobą udany tydzień i chociaż powrót nad pułap 59k nie jest tak ważny jak wskoczenie nad poziom 60000 punktów, to jednak lokalnie uwidocznił się overlap o pozytywnym wydźwięku z potencjałem ruchu w stronę 61.1k. Niestety lecz aby nastąpił przełom na GPW, ww. indeks musiałby ponownie wydostać się nad dzienną dwusetkę obecnie przebiegającą na wysokości 62.6k a bez tego wyczynu wszystko to, co dzieje się na południe od MA200_d nie ma zbyt dużego przełożenia na Big Picture rynku, który nadal jest niepokojąco słaby.
Krystian Brymora, analityk DM BDM
Za nami udany tydzień z byczą luką (poniedziałek) i podejściem pod 2300 pkt (czwartek). Niemniej ostatnie dwie sesje przypomniały o średnioterminowym układzie sił sprowadzając stronę popytową na ziemię. Ostatecznie nowy tydzień rozpoczynamy z punktem odniesienia ok. 2250 pkt. Sytuacja techniczna bez zmian. Do wyrwania się z obszaru 2200-2300 pkt potrzeba będzie impulsu z zewnątrz. Zadaniem byków nie powinno być dopuszczenie do zejścia na nowe minima. Dziś o poranku przeważają pozytywne nastroje. Większość parkietów w Azji kończyła zielonym kolorem po zakończonym w weekend szczycie G7. Nieco osłabia się dolar do większości walut. Tak jak wspominałem w poprzednich komentarzach, dolar będzie kluczowy dla zachowania całego koszyka rynków wschodzących. Na indeksie dolarowym (DXY) widać w ostatnich dniach lekką korektę silnego umocnienia z kwietnia-maja. Ma ona szansę jeszcze chwilę potrwać, co powinno dostarczać kapitał na bardziej ryzykowne aktywa.
Analitycy CDM Peko
Zakończenie tygodnia na rynkach akcji było jednoznacznie negatywne, w piątek nastąpiło dalsze silne pogorszenie nastrojów inwestorów i podaż wyraźnie przeważała w skali globalnej. Zmiany indeksów giełdowych na świecie były mieszane, ale grono rynków zwyżkujących było bardzo wąskie, a skala wzrostów była mała. Wyjątkiem i „gwiazdą" piątku była giełda w Buenos Aires, jej główny indeks wzrósł o 4,2% co było reakcją na przyznanie Argentynie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy wsparcia w wysokości 50 mld USD, o które wystąpiła na początku maja. Początek handlu przyniósł spadki na giełdach azjatyckich, co było efektem słabego zakończenia dnia na giełdach europejskich i amerykańskich w czwartek i widocznego już również w czwartek wzrostu popytu na JPY i CHF, oraz słabego finalnego odczytu PKB Japonii za 1 Q 2018. W piątek od rana japońska waluta kontynuowała wzrosty i była niemalże najmocniejszą walutą na świecie, mocniejszy był brazylijski real zwyżkujący w reakcji na wsparcie Argentyny przez MFW. W piątek drożało również złoto i platyna, co sygnalizowało wzrost awersji do ryzyka. przed otwarciem giełd europejskich zostały opublikowane dane i wskaźniki makro z Niemiec, które były mieszane. Bilans handlowy za kwiecień był wyższy od oczekiwań, natomiast kwietniowa produkcja przemysłowa była wyraźnie niższa od oczekiwań. Początek handlu w Europie był słaby, ale nie był to efekt danych z Niemiec, przyczynami były: słaby sentyment globalny rynkowy, umacnianie się EUR, obawy o zaostrzenie sporów pomiędzy UE i USA na rozpoczynającym się w Kanadzie szycie G-7, oraz zbliżające się posiedzenia FOMC i Rady ECB. Przedsmakiem możliwego zaognienia stosunków USA UE było wezwanie Donalda Trumpa do powrotu do G-8 czyli ponownego dopuszczenia Rosji do głosu na spotkaniach przedstawicieli największych gospodarek świata. Zakończenie handlu w Europie było negatywne, skrajne spadki były znaczące bardzo słabo wypadły giełdy: turecka, włoska i rosyjska, wzrosty były nieliczne i symboliczne. Za oceanem od początku dominowały spadki, ale nie były one szczególnie duże. Ostatecznie giełdowym graczom udało się wyprowadzić indeksy na plus i doprowadzić do niewielkich wzrostów na koniec sesji.