Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Czwartkowa sesja na niemieckim jak i jankeskim parkiecie nie należała do udanych. DAX po nieudolnej próbie powrotu nad dzienną dwusetkę zawinął się na południe łamiąc po drodze większość lokalnych wsparć. W ujęciu intraday przełamany został poziom 12.5k zaś cena close okazała się najniższa od kwietnia 2018.r. Jednocześnie doszło do naruszenia lutowego szczytu oraz kwietniowej konsolidacji co z technicznego punktu widzenia wyzwala trigger do dalszych spadków. Wprawdzie dzisiaj należałoby oczekiwać podjęcia próby podniesienia wyceny niemieckiego indeksu a tym samym jego skorygowania się in plus, to jednak materializowanie się podwójnego szczytu a tym samym powolny proces realizacji długoterminowej struktury G&R sprawia, że outlook na kolejne tygodnie znacząco się psuje. Deprecjacja na Deutsche Boerse połączona jest ściśle z tym co się dzieje na Wall Street a patrząc na wczorajsze zachowanie się jankeskich indeksów raczej trudno być optymistą. DJIA zakończył sesję poniżej 24.5k i jest o krok od przetestowania dziennej dwusetki. W tym roku benchmark już dwukrotnie testował jej siłę i jak na razie zwycięsko z pojedynku wychodziły byki, jednakże ursusy najwidoczniej nie odpuszczają i zechcą po raz trzeci powiedzieć sprawdzam w okolicy 24250. Na podażowo-popytowych przepychankach cierpią także gracze z rynków rozwijających się, gdzie wczoraj doszło do ponownej przeceny indeksu MSCI EM. Testowanie poziomów ostatni raz granych jesienią ubiegłego roku nie dopinguje akcyjnych niedźwiedzi do inwestowania w rynki o podwyższonym ryzyku, zatem w średnim terminie presja podażowa zaczyna wzrastać, co ma prawo uderzyć w GPW. Wczoraj zarówno WIG jak i WIG20 wykonały lokalną zniżkę, w ramach której doszło do domknięcia lokalnej luki hossy oraz przetestowania środowego wsparcia. Jak na razie brakuje twardych argumentów za wzrostami i jedynie na co można liczyć, to na niskie otwarcie i ponowne wyciąganie wycen becchmarków na północ w ramach korekcyjnych swingów w bessie. Używanie tego słowa niestety jest już uprawione, gdyż w tym tygodniu WIG20 jak i sWIG80 naruszyły granicę liczoną jako zniesienie 20%szczytów hossy zatem z podręcznikowego punktu widzenia rynek znajduje się w łapach niedźwiedzia.
Krzysztof Pado, analityk DM BDM
Czwartkowa sesja przyniosła dość sporą zmienność na WIG20 (blisko 40 pkt amplitudy wahań). Ostatecznie minimalną przewagę na koniec dnia osiągnęły niedźwiedzie. Indeks blue-chipów finiszował na poziomie 2150,9 pkt, co oznaczało spadek o 0,2%. Tym samym byki nawet nie podjęły próby powrotu do wsparcia na 2200 pkt, które poległo z początkiem tygodnia. Nastroje na innych rynkach były słabe. DAX zniżkował systematycznie przez cały dzień i zamknął się 1,4% poniżej kreski (na wykresie spadliśmy poniżej lokalnych dołków z maja). Solidarnie zniżkowały wszystkie główne indeksy na Wall Street, S&P500 o 0,6%, DJIA spadł ósmy dzień z rzędu. Po presją były wczoraj m.in. kursy producentów aut (Daimler, jako pierwszy z dużych koncernów, opublikował „profit warning" na temat skutków nałożenia chińskich ceł na amerykańską produkcję). Dziś rano nastroje na rynkach azjatyckich są mieszane – spada Nikkei225, rosną indeksy w Chinach. Lekko odbijają, po wczorajszych spadkach, kontrakty na S&P500 i DAX. Technicznie, średnioterminowo, indeks warszawskich blue-chipów nadal pozostaje w sekwencji pogłębiania dołków i coraz niższych szczytów korekt wzrostowych. Najbliższym wsparciem jest wtorkowe minimum (2108 pkt). Do złamania trendu spadkowego byłoby potrzebne wyjście dopiero ponad 2287 pkt, a najlepiej ponad 2333 pkt. Przy tym już sam w sobie ruch w tym kierunku z obecnych poziomów mógłby przynieść całkiem satysfakcjonującą stopę zwrotu. Globalnie dziś w centrum zainteresowania powinien być szczyt OPEC (spora grupa państw, chce podwyższenia limitów wydobycia, bardziej kwestią jest skala) – po trzech dniach spadków dziś rano baryłka Brent zyskuje ponad 1%. Z danych makro warto zwrócić uwagę przede wszystkim na wstępne odczyty PMI za czerwiec z Niemiec (9:30) i strefy euro (10:00).
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wall Street w czwartek nadal czekała na nowe impulsy z geopolityki i z Białego Domu. Pojawiło się kilka raportów makro (o czym niżej), ale od dawna dane makro mają znikomy wpływ na nastroje. Przed sesją szkodziły giełdom znowu informacje z frontu wojen handlowych. Chiny ponownie groziły, że są w pełni przygotowane do „ilościowej i jakościowej" odpowiedzi na amerykańskie cła. Do Unii Europejskiej dołączyły Indie, które też nałożą cła na część produktów amerykańskich. Teraz wszystko zależy od działań Donalda Trumpa. Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że w ostatnim tygodniu złożono 218 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 220 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych spadła. Indeks Fed z Filadelfii w czerwcu wyniósł 19,9 pkt. (oczekiwano spadku z 34,4 na 29 pkt.). Raport o cenach domów publikowany przez FHFA pokazał, że w kwietniu wzrosły one o 0,1% m/m (oczekiwano 0,3%). Indeks wskaźników wyprzedzających (LEI) w maju wzrósł o 0,2% (oczekiwano 0,4%). Wall Street rozpoczęła sesję od neutralnego otwarcia. Natychmiast jednak indeksy zaczęły spadać. Po stracie ponad pół procent, jak zwykle ostatnio, włączył się mocniej obóz byków i indeksy zaczęły zmniejszać skalę spadku. To nie był koniec zmienności. W okolicach połowy sesji niedźwiedzie znowu zaatakowały. Tym razem atak zakończył się sukcesem. Indeks S&P 500 stracił 0,63%, a NASDAQ 0,88%. Jak widać Wall Street zaczyna się niepokoić, ale nie można powiedzieć, że się boi. GPW rozpoczęła czwartkową sesję od wzrostu indeksu WIG20. Słabość indeksów na innych giełdach europejskich sprowadziła szybko WIG20 do poziomu neutralnego, a MWIG40 poniżej niego, ale byki nie poddawały się – WIG20 ruszył powoli na północ. Nic sensownego z tego nie wyszło. Wręcz odwrotnie – podaż przycisnęła i WIG20 zabarwił się na czerwono. Indeks tracił już około jeden procent, ale przed pobudką w USA zaczął rosnąć. Najwyraźniej liczono na pomoc Amerykanów, bo odbijały kontrakty na amerykańskie indeksy. Na 90 minut przed rozpoczęciem sesji w Stanach WIG20 testował już linie poziomu neutralnego. Na innych giełdach europejskich takiej poprawy nie było widać (była, ale nieznaczna i krótkotrwała). Mimo pogarszania się nastrojów na rynkach rozwiniętych u nas WIG20 zaczął barwić się na zielono. Znowu prowadziły na północ indeks spółki skarbu państwa: PKN Orlen, PZU i KGHM. Bardziej logicznie zachowywał się spadający MWIG40. Zanosiło się na zakończenie sesji półprocentowym wzrostem, ale słaby początek sesji na Wall Street na to nie pozwolił. WIG20 stracił nieznacznie, bo tylko 0,15% sygnalizując, że bardzo chciałby dalej rosnąć. MWIG40 stracił jednak 0,93%. Sygnały sprzedaży po tej sesji nadal obowiązywały. Sprawdzimy dzisiaj, po spadkach na Wall Street, czy nadal obóz byków będzie taki silny. Jeśli indeksy na świecie zaczną się podnosić (szczególnie w USA) to zapewne tak, ale nie wierzę w to, że GPW w przeciwfazie da radę rosnąć przez czas dłuższy.
Analitycy BM BGŻ BNP Paribas
WIG20 w czwartek miał problemy z kontynuacją dynamicznego odbicia zainicjowanego w środę. Pomimo pozytywnego otwarcia, słabe zachowanie europejskich giełd przełożyło się na wyprzedaż polskich akcji. Odbicie w ciągu dnia, po rozpoczęciu notowań za oceanem również zostało na koniec sesji zanegowane. Wyraźne spadki, bez odbicia w trakcie dnia, kontynuują średnie i małe spółki, co stanowi negatywny sygnał słabości GPW. Pomimo lepszego od oczekiwań odczytu indeksu PMI dla przemysłu w Japonii, większość indeksów azjatyckich kończy sesję pod kreską z uwagi na obserwowany w całym tygodniu odwrót od ryzyka. Oczekujemy, iż publikacja analogicznych danych dla Europy w pierwszych godzinach sesji może wpłynąć na wzrost zmienności ale nie zmieni raczej krótkoterminowego trendu spadkowego na europejskich i amerykańskich giełdach.
Analitycy CDM Pekao
Środa niestety okazała się być jedynie chwilową przerwą w globalnych spadkach. Wczoraj ponownie na giełdach przeważała podaż i rynki zniżkujące. Skala spadków generalnie nie była szczególnie duża, w porównaniu do spadków w trakcie poprzednich sesji, jednak w kilku przypadkach spadki były wyraźne. Wczorajszy powrót awersji do ryzyka miał kilka przyczyn. Zakończone posiedzenie Rady BoJ nie przyniosło zmian w polityce monetarnej Japonii, ale istotne obniżenie prognoz poziomu inflacji an koniec 2018 r. skutkowało umocnieniem JPY, co z kolei, tradycyjnie negatywnie wpływało na rynki akcji ze względu na mechanizm carry trade z powszechnie wykorzystywaną krótką pozycją na jenie. Kolejnym negatywnym elementem był powrót obaw o negatywne skutki wprowadzanych coraz powszechniej barier celnych, skutkujący przeceną eksporterów zarówno w Azji, Europie jak i USA. Taniejąca ropa naftowa również negatywnie wpływała na rynki ze względu na przecenę spółek sektora „oil&gas". Początek dnia przyniósł zdecydowaną przewagę spadków w Azji, słabo wypadły AEM w tym rynki chińskie, ale z drugiej strony zwyżkował giełda tokijska. W Europie początek dnia był umiarkowanie optymistyczny, na otwarciu przeważały spadki, ale były one nieznaczne a część rynków umiarkowanie zwyżkował dając nadzieję na kontynuację środowego ożywienia. Jednak bardzo szybko podaż przejęła kontrolę nad giełdami i ceny akcji oraz indeksy europejskie osuwały się systematycznie przez cały dzień. Indeksy GPW zakończyły dzień w neutralnych nastrojach. Z przebiegu całej sesji posiadacze długich pozycji powinni być jednak zadowoleni. Po dość spokojnym poranku indeksy na GPW zanurkowały, a prym w spadkach wiódł sektor bankowy, który łatwo oddawał środowe wzrosty. Na szczęście przeciwwagą było PZU do którego dołączył KGHM. Od południa mieliśmy zatem „wyciąganie" indeksów, którym nie przeszkadzał słaby DAX ani taniejące ropa i miedź. Do wzrostów jednak zabrakło czynników sprzyjających podejmowaniu ryzyka (jak chociażby poprawy nastrojów w Europie czy właśnie wzrostu cen surowców). Za oceanem przeważały spadki, indeks DJIA zniżkował po raz ósmy z rzędu co nie zdarzyło się od 1978 roku. Po raz kolejny silnie zwyżkowała giełda w Buenos Aires odrabiając już z nawiązką wtorkowy spadek.