Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Pierwszy raz w tym roku i pierwszy raz od dwóch lat, indeks DJIA przedostał się poniżej dzienną dwusetkę – średnią wyznaczającą ruchomą granicę pomiędzy rynkiem byka a niedźwiedzia. Dokładnie dwa lata temu benchmark blue chips w podobny sposób jak obecnie zahaczył o MA200_d i już następnego dnia pojawiły się wzrosty czyli rozegrany został układ FAKE. Aby jednak i tym razem pojawiła się tzw. pułapka bessy, w ramach której dochodzi do zmiany lokalnego trendu, musiałyby pojawić się elliottowskie elementy impulsów czyli tzw. piątki. Mowa jest o swingach, które nie zachodzą na siebie, zawierają trzy wzrostowe fale oraz dwie spadkowe a także spełniają podstawy eWave. Niestety patrząc na zachowanie się indeksu DJIA na przestrzeni kwiecień-czerwiec, zwolennicy hossy mogą czuć spory dyskomfort, gdyż dotychczasowe wzrostowe podbicia odbywały się w klasyczny dla korekt sposób zaś obecna zniżka zapoczątkowana 11.VI'18.r. wykonała tzw. overbalance. Na uwagę zasługuje także rynek długu, gdzie jankeskie obligacje mają aktywne sygnały kupna. Zarówno dziesięciolatki jak i trzydziestolatki są na etapie testowania długoterminowych linii trendu zaś odczyty wskaźników impetu zniechęcają do dalszej deprecjacji. Wisienką na torcie, jaki sobie szykują niedźwiedzie, ma prawo okazać się uwidoczniona tygodniowa luka bessy na S&P500 i chociaż za wcześnie jest na to, aby uznać ją za wiarygodną, niemniej jednak jej pojawienie się podczas poniedziałkowych notowań nie wróży nic dobrego. Wszystko to sprawia, że na giełdach Starego Kontynentu zwolennicy grania długich pozycji mogą czuć się zagrożeni a po wczorajszej sesji pełnej czerwieni sprawa wydaje się klarowna. DAX ma aktywne sygnały sprzedaży, podobnie jest z CAC40 zaś poniedziałkowa wyprzedaż akcji w Londynie sprawiła, że FTSE100 w jeden dzień zanegował piątkowy wysiłek włożony w wyciągnięcie indeksu w stronę czerwcowego sufitu. Do końca miesiąca pozostało już tylko kilka sesji i proces window dressing ma prawo się uaktywnić co także mogą odczuć gracze znad Wisły, jednakże akcyjne byki musiałyby włożyć wiele pracy i jeszcze więcej kapitału, aby pierwsze półrocze wypadło z korzyścią dla akcjonariuszy. Patrząc na światowe parkiety trudno jest znaleźć drugi tak słaby rynek jak GPW. Bilans po pierwszych 6 miesiącach jest mocno niekorzystny dla byków a liderem wśród spadków jest WIG20, który obecnie do grudniowego zamknięcia traci -12.4%. Z podobnym wynikiem jest mWIG40 (-12.3%) zaś patrząc na to, co wyprawiają maluchy (wczoraj sWIG80 stracił -1.2%, w tym roku już -11.8% a od zeszłorocznego szczytu to już ponad 20%) raczej trudno z optymizmem zapatrywać się na przyszłość. Nie oznacza to jednak, że lokalnie nie pojawią się okresy wzrostowe, gdyż przy takim układzie jak obecnie WIGi mają zielone światło do wyprowadzenia wzrostowej kontry, jednakże kreski w średnim jak i długim terminie są na korzyść ursusów...
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
W poniedziałek Wall Street musiała zdyskontować kolejne posunięcia administracji USA na froncie wojny handlowej. Po pogróżkach Donalda Trumpa dotyczących importowanych z Europy aut (groźba 20% cła, jeśli EU nie odwoła retorsji handlowych) pojawiły się na tym froncie kolejne elementy. Komisja Europejska podczas weekendu ostrzegła, że sytuacja na froncie wojen handlowych może się szybko zaognić. Stwierdzono, że Międzynarodowa Organizacja Handlu (WTO) cierpi na „egzystencjalny" kryzys i wymaga reform. Chiny i UE ostrzegły, że wojna handlowa może doprowadzić do globalnej recesji. Poza tym Departament Skarbu USA zapowiedział wprowadzenie ograniczeń dla chińskich inwestycji w amerykańskie firmy. To wszystko nie mogło spodobać się graczom, co bardzo było widać na giełdach europejskich. Publikacja raportu o sprzedaży nowych domów w USA w maju nie wywarła wpływu na zachowanie rynków finansowych. Odnotujmy tylko, że sprzedaż wzrosła o 7% (oczekiwano wzrostu o 0,7%, ale dane z poprzedniego miesiąc skorygowano o 2,5%). Wall Street rozpoczęła sesje od mocnych i do tego pogłębiających się spadków indeksów. Już nikt nie opowiadał bajek o odpornym na wojny handlowej indeksie NASDAQ. Właśnie ten indeks na dwie godziny przed końcem sesji tracił ponad dwa i pół procent. Indeks szerokiego rynku tracił ponad półtora procent. Oczywiście, jak to często zdarza się podczas takich przecen, w ostatnich godzinach sesji zaczęło się mocniejsze kupowanie „tanich" akcji i należało trzymać kciuki za to, żeby tym razem nie udało się bykom ocalić rynku przed przeceną. Dlaczego? Dlatego, że (jak od dawna piszę) prezydent Trump bardziej ochoczo rozkręca wojnę handlową, kiedy widzi, że Wall Street się tego nie boi. Prawdziwe przeceny szybko by utemperowały prezydenta USA. To zadanie udało się niedźwiedziom częściowo, bo część strat została odrobiona, ale i tak S&P 500 stracił 1,37%, a NASDAQ 2,09%. Wątpliwe jednak, żeby jeden spadek coś prezydentowi powiedział. Musiałaby być ich cala seria. A na to się na razie nie zanosi. GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję podobnie jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie – indeksy spadały. U nas jednak sytuacja wyglądała dużo lepiej niż na innych giełdach europejskich. Nasze indeksy wracały do linii poziomu neutralnego. Tam chwilę odstały, po czym popyt błyskawicznie podniósł WIG20 o ponad pół procent. Rynek zaczął się konsolidować. Wyglądało to tak jakby zachowanie rynków w Turcji (lira mocno zyskała, a indeks zyskiwał ponad dwa procent) po wyborach prezydenckich i parlamentarnych rodziło nadzieję na lepsze zachowanie rynków rozwijających się. Węgierski BUX jednak zachowywał się tak jak inne indeksy zachodnioeuropejskie. Poza tym w Turcji po początkowej euforii indeks stracił blisko dwa procent, a lira tez nieco osłabła. Być może po prostu nasze fundusze postanowiły podciągnąć indeksy na koniec kwartału i półrocza. Do końca sesji nie udało się utrzymać zysków, bo bardzo słaby początek mocno wystraszył Europejczyków – indeksy mocno traciły. W tej sytuacji spadek WIG20 jedynie o 0,32%, a MWIG40 o 0,56% należy uznać za sukces byków. Jakimś wyjaśnieniem tej odporności naszego rynku był też bardzo mały obrót. Po prostu podaż się wstrzymała. Skoro zrobiła to wczoraj, to może zrobić to i dzisiaj. Po prostu może się zacząć polowanie na odbicie w USA. Zresztą wszyscy wiedzą, że jeden tweet Trumpa może nastroje obrócić o 180 stopni. Do przeceny u nas mogłoby dojść, gdyby sesja w USA znowu zaczęła się bardzo źle.
Adrian Górniak, analityk DM BDM
Pierwsza sesja tygodnia wypadła bardzo mizernie. Globalne indeksy znajdują się w cieniu obaw dotyczących potencjalnej dalszej eskalacji wojny handlowej na linii USA – Chiny. WSJ doniósł, że administracja prezydenta Trumpa przymierza się do wprowadzenia przepisów uniemożliwiających firmom z 25% udziałem chińskiego kapitału inwestycjom w amerykańskie spółki (ma to przyblokować strategię gospodarczą „Made in China 2025"). Pojawiły się również informacje nt. zawarcia nieformalnego sojuszu UE oraz Chin przeciw takim działaniom USA. Indeksy W USA świeciły mocno na czerwono - DJIA spadł o 1,2%, S&P500 o 1,4%, a Nasdaq ponad 2%.Fala wyprzedaży nie ominęła także Europy – FTSE stracił 1,1%, a DAX obniżył się aż o 2,5%. Na tym tle „nieźle" prezentuje się WIG20, który przy niższych obrotach spadł „jedynie" o 0,3%. Gorzej poradziły sobie mniejsze podmioty, ze szczególnym wskazaniem na sWIG80, który znajduje się obecnie najniżej od 2 lat! Dzisiejsze kalendarium makro jest praktycznie puste – po południu zostanie opublikowany odczyt indeksu cen domów S&P/Case-Shiller oraz indeks Conference Board w USA. Poranne nastroje są lekko wzrostowe – kontrakty na DAX zyskują 0,3-0,4%, na symbolicznym plusie są też futures na amerykańskie indeksy, co może dawać nadzieję na wzrostowe otwarcie również u nas. W szerszym horyzoncie WIG20 znajduje się w spadkowym układzie (od początku roku indeks spadł o ponad 12%) i najbliższe wsparcie jest w okolicy 2100 pkt.