W głównej roli wystąpił jak zwykle Donald Trump, który zagroził nałożeniem ceł na nieobjęte jeszcze nimi chińskie towary. Twarde stanowisko Amerykanów jest zapewne elementem gry negocjacyjnej, która ma zmusić chińskie władze do ustępstw, ale dla wielu inwestorów, którzy jeszcze do niedawna liczyli na porozumienie handlowe mocarstw, taki rozwój wypadków był zaskakujący.
Indeksy w Warszawie poddały się negatywnym nastrojom na pozostałych rynkach akcji, przez które przetoczyła się fala wyprzedaży. Biorąc pod uwagę zasięg spadków indeksów, negatywnie na tle pozostałych rynków wyróżniły się największe zachodnioeuropejskie parkiety. We Frankfurcie i Paryżu główne indeksy zjechały ponad 3 proc. pod kreskę. WIG20 finiszował nieco ponad 1 proc. na minusie, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że krajowe indeksy już od dłuższego czasu są w odwrocie.
W Warszawie na celowniku sprzedających znalazły się największe firmy. Negatywnie w tym gronie wyróżniły się walory KGHM, podążając śladem taniejącej miedzi. Chętnie pozbywano się też papierów JSW, Lotosu i spółek odzieżowych. Ze zmiennym szczęściem radził sobie sektor bankowy. Podczas gdy akcje Pekao zyskały, notowania pozostałych banków kierowały się na południe. Negatywnym nastrojom skutecznie oparły się spółki energetyczne, Dino oraz Play.
Sprzedający zdominowali też handel na szerokim rynku akcji. Zdecydowana większość małych i średnich spółek zakończyła piątek pod kreską.