Sytuacja może nie jest tak spektakularna jak podczas poniedziałkowej sesji, kiedy większość głównych indeksów zyskiwała ponad 1,0%, ale wciąż warto zwrócić uwagę, że nie mamy do czynienia z powrotem wyprzedaży. Czy obietnice dotyczące wsparcia fiskalnego oraz monetarnego są obecnie wystarczające dla rynków finansowych?
Wczoraj nastroje były pobudzone kilkoma czynnikami. Były one powiązane przede wszystkim z lekkim ociepleniem stosunków pomiędzy Chinami oraz USA, po tym jak Departament Handlu zdecydował się na przedłużenie zwolnienia z sankcji dla chińskiego Huawei o 90 dni. Dodatkowo mogliśmy usłyszeć spekulacje na temat środków stymulacyjnych niemal z każdej strony świata. Wzrosty w Europie zostały pobudzone informacjami płynącymi z Niemiec. W Stanach Zjednoczonych z kolei informacje dotyczyły potencjalnego cięcia podatków dochodowych. Te wieści zostały już zdementowane przez Biały Dom, choć jednocześnie stwierdzono, że rozważane są różne propozycje obniżek podatków osobistych. To jednak nie koniec informacji o różnych środkach mających na celu pobudzić gospodarkę. W Australii bank centralny przyznał, że obniżka podatków oraz wydatki infrastrukturalne już wpłynęły na polepszenie się perspektyw wzrostowych. Z kolei w Chinach widać szansę na obniżkę stóp procentowych, w tym stopę rezerw obowiązkowych. Potencjalna obniżka oznaczałaby wolne miliardy, które mogłyby być przeznaczone na kredyty. W Stanach Zjednoczonych z kolei Trump nawołuje do mocniejszych cięć stóp procentowych. Najchętniej widziałby obniżkę o 100 punktów bazowych w krótkim czasie i jednoczesne wprowadzenie programu QE. Jeśli gospodarka faktycznie miałaby spowalniać, wprowadzenie nowego programu skupu aktywów wydaje się być kwestią czasu. Warto pamiętać, że Fed za moment zakończy program redukcji bilansu, wobec czego będzie miał wolną rękę do tego, aby ponownie zdecydować się na ekspansję.
Rynki finansowe dzisiaj zachowują się nieźle, ale widać, że obietnice to zbyt mało. Inwestorzy żyją przede wszystkim spekulacjami dotyczącymi umowy handlowej między Chinami oraz USA. Pod tym względem praktycznie nic się nie dzieje, co może wskazywać na ograniczone pole wzrostowe dla giełdowych indeksów. Dodatkowo w przypadku Bliskiego Wschodu możliwy jest nowy konflikt związany z tankowcami, który może ostudzić zapędy inwestorów. Wobec tego należy zadać sobie pytanie, czy i kiedy usłyszymy o jakichś konkretach, które mogłyby faktycznie ruszyć rynkiem?
Tymczasem na rynkach w okolicach startu sesji amerykańskiej sytuacja uległa lekkiej zmianie. Wzrosty w Azji nie zostały przejęte przez inwestorów z Niemiec oraz Wall Street. Spadki sięgają ok. 0,5% na większości rynków, choć w przypadku rynków EM obserwujemy wzrosty. Niestety inwestorzy nie traktują już Polski (przynajmniej dzisiaj) jako rynku wschodzącego. WIG20 na ponad godzinę przed zamknięciem traci 0,6% i znajduje się poniżej 2100 punktów.
Michał Stajniak