Niestety, presja podażowa na PKO BP i Pekao sprawiła, że indeks zaczął się poruszać horyzontalnie. Do godz. 15 notowania trzymały się jednak nad psychologicznym poziomem 2000 pkt, co sugerowało, że zasada: pokonany opór zamienia się we wsparcie, działa książkowo. I działała, dopóki rząd nie ogłosił narodowej kwarantanny od 28 grudnia do 17 stycznia. Jest to o tyle zaskakujące, że oficjalne statystyki dotyczące dziennego przyrostu zakażonych Covid-19 są od listopada w trendzie spadkowym, co by sugerowało, że dotychczasowe obostrzenia przynoszą efekt. Najwyraźniej jest inaczej, stąd mocne tąpnięcie WIG20. Jeszcze przed godz. 16 indeks ustanowił dzienne minimum 1949 pkt, co oznacza, że od porannego szczytu oddalił się aż o 3,2 proc. W końcowej fazie sesji udało się odrobić część tych strat. Ostatecznie WIG20 spadł w czwartek o 0,5 proc., do 1975 pkt. Zejście poniżej 2000 pkt ma negatywną wymowę w krótkim terminie. Zwłaszcza że przy poziomie tym zarysowuje się formacja podwójnego szczytu z linią sygnalną na poziomie 1916 pkt. Pokonanie tego ostatniego będzie z punktu widzenia AT stanowić sygnał sprzedaży z potencjałem spadku do 1809 pkt (zasięg wynikający z wysokości formacji). W szerszym ujęciu czasowym wciąż obowiązuje trend wzrostowy, potwierdzony korzystnym układem średnich kroczących (złoty krzyż na średnich z 50 i 200 sesji), a opisany krótkoterminowy spadek miałby charakter korekcyjny.