Zwolennicy Trumpa, którzy nie mogli pogodzić się z jego przegraną dopuścili się wtargnięcia na teren amerykańskiego Konresu. Sama sytuacja nie miała dużego wpływu na rynki, ale już wyniki wyborów uzupełniających w Georgii mają spory wpływ na to, co dzieje się na giełdach oraz na pozostałych rynkach. Czy po ostatnim zewie Republikanów można oczekiwać długotrwałej niebieskiej fali ze strony Demokratów? Co to oznacza dla rynków?
Joe Biden jako następny prezydent Stanów Zjednoczonych będzie miał pełną władzę w Kongresie. W zasadzie w ostatnich 30 latach sytuacja w której rozpoczynający kadencję prezydent nie miał większości w Kongresie zdarzała się bardzo rzadko. Wobec tego Biden będzie bardzo elastyczny w przypadku wyborów personalnych na najwyższe stanowiska w USA. Kluczowe jednak jest to, że Demokraci będą mogli doprowadzić do wprowadzenia obiecanego wsparcia fiskalnego, wsparcia bezpośredniego dla obywateli, co pobudzi gospodarkę do większego ożywienia. Oczywiście mamy szczepienia na koronawirusa, ale wiele krajów wciąż nie radzi sobie z pandemią, dlatego potrzeba wsparcia, dopóki pandemia nie zostanie pokonana w pełni. Obietnica wsparcia dla gospodarki na nowo wywołała rajd na Wall Street. Zyskuje nawet Nasdaq, nad którym wisi groźba wprowadzenia wyższych podatków dla multinarodowych technologicznych korporacji. W tym momencie inwestorzy żyją chwilą, a na analizę dalszych scenariuszy przyjdzie jeszcze czas.
Niemniej na samej stymulacji gospodarki powinny zyskiwać spółki cykliczne, a takie w dużej mierze znajdują się w indeksie Russell 2000, który radzi sobie nadzwyczaj dobrze w porównaniu do innych amerykańskich indeksów. Oprócz tego stymulacja powinna przynieść większy wzrost gospodarczy, a za tym samym wyższą inflację. Już w tym momencie oczekiwana inflacyjne wyraźnie rosną w górę, co powoduje powrót amerykańskich rentowności 10 letnich obligacji powyżej 1%. Oczywiście może to wpłynąć jeszcze na dodatkowe działania ze strony Fed, gdyż ten nie chce utrzymywania tak wysokich rentowności.
Nie sposób również nie wspomnieć o jutrzejszym raporcie z amerykańskiego rynku pracy. Raport ADP pokazał oczekiwany spadek zatrudnienia za grudzień. Subindeks ISM dla sektora usług spadł poniżej 50 punktów, więc spadek zatrudnienia nie byłby w sumie tak dużym zaskoczeniem, w szczególności, że w grudniu nakładano przecież nowe restrykcje. Co to jednak oznacza dla rynków? Spadek zatrudnienia to presja na stymulację, czyli wzrosty na giełdach. Wobec tego może się okazać, że nawet złe rzeczy dla giełdy, jak spadek zatrudnienia czy inflacja mogą wywołać zupełnie inny obrót spraw na realnym rynku.
Można powiedzieć, że WIG20 był dzisiaj jednym ze światowych liderów, zyskując 3,2%, nawet pomimo sporego spadku CD Projetk, Allegro czy Dino, czyli poprzednich liderów wzrostów w tym indeksie. Tymczasem na Wall Street Nasdaq przejmuje inicjatywę zyskując już 2,2%. Russell 2000 zyskuje po 17:00 jedynie 1,5%, podobnie jak S&P 500. DJIA rośnie o 1%. Na europejskich parkietach dosyć skromnie – większość indeksów nie przebiła dzisiaj wzrostu na poziomie 1%. Warto jednak wspomnieć o DAXie, który przebił 14 tys. punktów.