Rekordy padały też na zagranicznych rynkach wschodzących (m.in. w Indiach), a także na Wall Street. W tym kontekście środowe schłodzenie wydaje się całkiem uzasadnione. Wybicie nowych szczytów, choć jest oznaką kontynuacji dotychczasowych tendencji, często skłania część inwestorów do realizacji zysków.
W środę najchętniej pozbywano się akcji dużych spółek. WIG20 stracił bowiem 0,9 proc. i wrócił poniżej 2000 pkt. Jego słabość wynikała przede wszystkim ze słabości banków. W jego portfelu jest ich aż cztery i wszystkie prócz Aliora zaliczyły na ostatniej sesji zniżkę. Pekao i Santander były obok Dino Polska najsłabszymi wśród blue chips. Na drugim biegunie znalazły się JSW (+2,2 proc. ) i PGE (+2,55 proc.), ale skala zwyżek ich wycen była za mała, by zrównoważyć słabość pozostałych podmiotów.
Warto też zauważyć, że WIG20 – jako dodatnio skorelowany z nastrojami zagranicznymi – był w środę dodatkowo obciążony spadkową atmosferą na globalnych parkietach. Gdy u nas sesja dobiegła końca, Wall Street dopiero się rozkręcała przy spadku S&P 500 i Nasdaq Composite odpowiednio o 0,5 proc. i 1,2 proc. O 0,4 proc. spadał w tym czasie CAC40, a o 0,9 proc. DAX. Pod kreską kończyły też dzień inne rynki z grupy wschodzących, w tym rosyjski, czeski i węgierski. ¶