Dwie ostatnie sesje przypomniały nam jednak, co oznacza polityczny balast w portfelu blue chips. Rezygnacja Zbigniewa Jagiełły z funkcji prezesa PKO BP i plany połączenia Orlenu już nie tylko z Lotosem, ale też PGNiG, wystarczyły, by w środę WIG20 spadał nawet do 2084 pkt. 58-pkt rozpiętość wahań na przestrzeni trzech sesji to jak na ten segment rynku dość sporo. Zrobiło się nerwowo nie tylko z uwagi na czynniki lokalne, ale też globalne. Środowy odczyt inflacji CPI w USA zaskoczył, mocno przebijając prognozy, co postawiło pod znakiem zapytania kontynuację gołębiego nastawienia ze strony Fedu. Gdy my kończyliśmy sesję, Wall Street rozkręcała się w spadkach – S&P 500 tracił 1,1 proc., a Nasdaq Composite – 1,8 proc. WIG20 przez cały dzień był najsłabszym indeksem na Starym Kontynencie, a że zza oceanu nie nadeszła pomoc w końcówce, to na pozycji europejskiego marudera pozostał do końca. Indeks stracił 0,9 proc. i ostatecznie zameldował się na poziomie 2091 pkt. Największy negatywny wpływ na indeks miała LPP. Akcje odzieżowej spółki potaniały bowiem o 6,8 proc., do 10 530 zł. Na drugim biegunie był CD Projekt, którego walory podrożały o 4,4 proc., do 161 zł, choć w porywach cena rosła do 170,78 zł. Ta niespodziewana zwyżka to reakcja na informację, że jeden z funduszy zmniejszył swoją krótką pozycję na walorach gamingowego giganta. Patrząc na WIG20 z perspektywy analizy technicznej, warto szczególną uwagę przywiązywać do poziomu 2100 pkt. Zgodnie z klasyką literatury przebity opór staje się wsparciem. I w takich kategoriach należy myśleć o tym poziomie. Wprawdzie w środę kurs zamknął się poniżej bariery, niemniej bardzo wymowny jest dolny cień wtorkowej świecy. Innymi słowy widać, że rynek broni wsparcia.