Pomimo pojawiających się dobrych informacji z pozostałych spółek gamingowych cały sektor cierpi w wyniku braku pozytywnych newsów z CD Projektu. Wielu uczestników rynku zdaje się liczyć na to, że w przypadku twórców „Wiedźmina" zstąpi nagle jakiś Deus ex machina, który stanie się gamechangerem diametralnie odmieniającym oblicze tej spółki. Ten gamechanger nie nadchodzi i póki co ciężko sobie wyobrazić, co mogłoby nim być. W związku z powyższym kurs, chcąc nie chcąc, zachowuje się czasem jak osoba cierpiąca na psychozę maniakalno-depresyjną. Wczoraj pojawiły się spekulacje, jakoby kolejna gra Redów mogła opowiadać losy nie charyzmatycznego Wiedźmina, lecz Thorgala, bohatera bestsellerowego komiksu autorstwa m.in. Grzegorza Rosińskiego. Zdaje się jednak, że to informacja o pracach nad sprawdzonym IP – „Wiedźminem 4" – mogłaby poprawić sentyment do spółki, ale dopiero udana premiera mogłaby go trwale odwrócić. Z sentymentem rynkowym do CD Projektu jest trochę jak z członkiem klubu AA – dopóki sam przed sobą nie przyzna, że jest źle i ma problem, nie może rozpocząć leczenia. W tym przypadku dopóki rynek nie przyzna, że szanse na diametralne ozdrowienie Cyberpunka zdają się nikłe, należy się pogodzić z niepowodzeniem i zacząć spoglądać na ewentualny potencjał w przyszłości („Wiedźmin 4"), dopóty nie nastąpi trwała i znacząca odmiana sentymentu do polskiego gamingu oraz szansa dla pozostałych studiów.