Gwałtowna wtorkowa zwyżka S&P 500 przybliżająca ten indeks z powrotem ku rekordom wszech czasów dowodzi, że wielomiesięczny trend wzrostowy trwający od pandemicznego krachu w marcu 2020 r. nie zamierza się poddać tak łatwo. Warto tu zwrócić uwagę na niezwykle sprzyjającą sezonowość – historycznie w ostatnich trzech dekadach grudzień był statystycznie jednym z najlepszych miesięcy na Wall Street. Z drugiej strony pojawienie się w ciągu trzech miesięcy dwóch dość silnych korekt (-5,2 proc. we wrześniu, -4,1 proc. w listopadzie), które zarazem należą do najgłębszych w tym roku, pokazuje, że hossa staje się bardziej kapryśna niż wcześniej. Być może jest to przedsmak nadchodzącego 2022 r., który z różnych powodów może się okazać bardziej problematyczny dla inwestorów. Lista tych powodów jest długa. Z jednej strony mamy perspektywę zaostrzania polityki monetarnej przez Fed, czyli zakończenia rekordowej rundy QE, a potem podwyżek stóp procentowych (pierwszą rynek obstawia w maju). Z drugiej widać już zakręcającą w dół dynamikę zysków spółek. Warto też dodać, że historycznie drugi rok pierwszej kadencji prezydenta USA był, średnio rzecz biorąc, relatywnie najsłabszy dla giełdy. Ale nie narzekajmy. Większa zmienność na horyzoncie to również więcej potencjalnych okazji dla aktywnych inwestorów.