Zdobył pan - razem z Piotrem Bieniem - Złoty Portfel "Parkietu" za stopę zwrotu osiągniętą w 2016 r. przez fundusz PZU Akcji Spółek Dywidendowych (ASD), który zarobił 34 proc. Na czym polega wasza strategia inwestycyjna?
Ten fundusz zachowywał się całkiem dobrze zarówno w w 2015 r. jak i 2016 r. Dla przypomnienia dwa lata temu rynek spadł o 10 proc. a PZU ASD zyskał prawie 20 proc. Z kolei przez większość ubiegłego roku na GPW mieliśmy trend boczny. Nasza strategia bazuje na czterech założeniach. Po pierwsze, inwestujemy w to, co znane, czyli skupiamy się na rynku polskim. Po drugie, nasza strategia charakteryzuje się dużą koncentracją portfela. Statystycznie rzecz biorąc, za 80 proc. stopy zwrotu odpowiada ok. 20-25 spółek. Po trzecie, średnio rzecz biorąc, 8-11 razy w skali roku całkowicie zmieniała się zawartość zarządzanych przez nas portfeli. To znaczy, że co półtora miesiąca portfel był całkowicie przebudowywany. Po czwarte, mimo, że PZU ASD był funduszem benchmarkowym, my staraliśmy się go prowadzić tak, jakby był funduszem absolutnej stopy zwrotu - aktywnie podchodziliśmy do zarządzania alokacją (udziałem akcji w portfelu).
W powszechnym mniemaniu punkty nr dwa i nr trzy się ze sobą kłócą - trudno aktywnie zarządzać dużymi pozycjami, no chyba, że są zajmowane tylko w największych, najbardziej płynnych spółkach. Pole do popisu w obszarze selekcji jest więc raczej ograniczone...
Tak zwane "strzały rynkowe" rzeczywiście realizowaliśmy na spółkach z WIG20 i największych firmach z mWIG40. Na małej spółce faktycznie trudno zrobić transakcję na poziomie 20 proc. portfela, żeby później było z niej łatwo wyjść.