Dla porównania sprzedaż netto funduszy dla szerokiego grona odbiorców w okresie styczeń–czerwiec sięgnęła 600 mln zł, a był to dla spółki bardzo udany okres.
Najgorsze minęło?
– Ten spadek można rozbić na dwa czynniki – tłumaczy Marek Rybiec, ustępujący prezes Skarbca (na stanowisku do końca września). – Pierwszy to decyzja jednego dużego klienta instytucjonalnego, który przesunął ok. 100 mln zł z funduszy inwestycyjnych zamkniętych (FIZ) do portfeli asset management. Drugi czynnik, odpowiadający za ok. 100 mln zł spadku aktywów, to odpływy z FIZ absolutnej stopy zwrotu, którymi zarządzali Tomasz Stadnik, Łukasz Stelmasiak i Jacek Babiński – przyznaje Rybiec. Wspomniani przez niego pracownicy poinformowali o rozstaniu ze Skarbcem w czerwcu, zaraz po tym, jak 33 proc. akcji spółki kupił Murapol.
Co dalej? – 1 sierpnia zarządzanie tymi funduszami zostało przekazane doświadczonym ekspertom – Tomaszowi Wronce, Grzegorzowi Zatrybowi i Pawłowi Gierczakowi. Nie ma już niepewności wśród klientów odnośnie do tego, kto zarządza ich oszczędnościami, zakładam więc, że sytuacja się ustabilizuje – uspokaja Rybiec.
W podobnym tonie wypowiadają się analitycy, a nawet konkurencja. – Najczęściej po odejściu zarządzającego lub kilku, jak w przypadku Skarbca, pierwsza fala umorzeń jest największa – tłumaczy Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities. – Jeżeli za kadencji Tomasza Stadnika i jego zespołu do funduszy Skarbca wpłacono ok. 600 mln zł netto, to nie znaczy, że teraz, kiedy odeszli, cały ten kapitał wyparuje. Nie można wykluczyć, ze w kolejnych miesiącach zaobserwujemy jeszcze umorzenia, ale nie spodziewałbym się, że ich skala będzie taka, jak w lipcu – dodaje Jańczak.