Gospodarka o obiegu zamkniętym (GOZ) to idea rozwijająca się w odpowiedzi na globalne wyzwania. Duży biznes już włącza się w jej propagowanie.
– Musimy zacząć myśleć o odpadach jak o surowcach, by zmierzyć się z problemami dotykającymi całej planety, tj. dynamicznie rosnącą liczbą ludności na świecie i kurczeniem się dostępnych zasobów. Trzeba więc zmienić technologię wytwarzania i wykorzystywać to, co jest w naszym posiadaniu – nawoływała Maria Andrzejewska, dyrektor Centrum UNEP/GRID-Warszawa podczas panelu „Gospodarka o obiegu zamkniętym – rola biznesu w kształtowaniu zachowań konsumentów", który odbył się podczas pierwszego dnia Forum Ekonomicznego w Krynicy.
Część panelistów przekonywała, że w GOZ nie chodzi tylko o ekologię, lecz o zupełnie nowe myślenie o gospodarce. – Można tworzyć zupełnie nowe biznesy lub przekształcać te tradycyjne przy wykorzystaniu śmieci – przekonywała prof. dr hab. Magdalena Kachniewska z Kolegium Gospodarki Światowej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Posługując się przykładem z branży turystycznej, wskazała na borowiny wykorzystywane w uzdrowiskach takich jak Krynica-Zdrój. Dziś są one traktowane jako odpady medyczne. Dlatego po wykorzystaniu nie mogą wrócić do gospodarki, choć nadal stanowiłyby wartościowy surowiec. – W tym przypadku to prawo stoi na przeszkodzie rozwoju nowego biznesu – wskazała Kachniewska.
Zdaniem Kazimierza Rajczyka, dyrektora zarządzającego departamentem klientów strategicznych w ING Banku Śląskim, nie można jednak GOZ sprowadzić do praw rządzących gospodarką. Możemy wtedy osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego. –Jeśli biznes polegający na przetwarzaniu surowców będzie dążył do maksymalizowania zysków, dążąc do osiągnięcia zwrotu z kapitału wraz z premią za poniesione ryzyko, to w konsekwencji będzie trzeba tak zmanipulować konsumentów, by zużywali jeszcze więcej dóbr. Mam nadzieję, że nie pójdziemy w tym kierunku, raczej w kierunku bardziej racjonalnego zagospodarowania dostępnych zasobów – sygnalizował.
Kachniewska zapewniała, że nie chodzi o zwiększanie sprzedaży, lecz rentowności biznesów. – Producenci powinni wziąć odpowiedzialność za wytwarzane dobra, które staną się śmieciami, aż do momentu ich utylizacji – dodała. Chodzi o to, by z rynku zniknęły rzeczy jednorazowe czy sztucznie postarzane.