W pierwszych trzech kwartałach 2023 r. wartość pierwotnych ofert publicznych przeprowadzonych na europejskich giełdach wyniosła tylko 8,4 mld euro, wynika z raportu IPO Watch Europe firmy PwC. Tak słabego wyniku nie notowano od lat. Dla porównania w analogicznym okresie 2022 r. udało się spółkom idącym na giełdy pozyskać od inwestorów 14,8 mld euro, a w 2021 r. aż 57,7 mld euro. W trakcie dziewięciu tegorocznych miesięcy liczba IPO w Europie zmniejszyła się do 79, z 87 rok wcześniej. Na tym tle fatalnie wypada warszawska giełda. W tym roku na rynku głównym nie przeprowadzono żadnego IPO. Dziewięć debiutów, które w tym czasie widzieliśmy, stanowiły przejścia z NewConnect.
Brak napływu nowych spółek decydujących się na IPO jest jedną z bolączek, z którymi zmaga się warszawska giełda. A co więcej, część spółek, których główni akcjonariusze nie widzą korzyści z dalszej ich obecności na giełdzie, ucieka z parkietu. W efekcie od kilku lat liczba wycofań wyraźnie przeważa nad liczbą debiutów. – Zapaść na rynku pierwotnym, która z wyłączeniem roku 2021 trwa już niemal dekadę, wpisuje się w szerszy problem, którym jest stagnacja, w jaką po latach dynamicznego rozwoju wszedł polski rynek kapitałowy – wskazuje Grzegorz Pułkotycki, dyrektor inwestycyjny Starfunds.
Konrad Księżopolski, dyrektor w dziale M&A w Haitong Banku, podkreśla znaczenie bardzo zmiennej koniunktury w ostatnich latach. – Rynek pierwotny wyraźnie przyspieszył w czasach covidowych, kiedy mieliśmy do czynienia z nadpłynnością finansowania, a ta była wynikiem taniego pieniądza, praktycznie zerowych stóp procentowych. Poszukiwanie wyższych stóp zwrotu pchało kapitał zarówno detaliczny, jak i instytucjonalny na giełdę. A to wspierało wyceny już notowanych na giełdzie podmiotów, ale także zachęcało nowe do debiutu. Wychodzenie z covidu okazało się dość bolesne dla gospodarki. Do tego doszła wojna w Ukrainie. Skokowy wzrost stóp oraz inflacji w połączeniu z wojną, wyraźnie zwiększył awersję do ryzyka i cofnął kapitał w stronę bezpieczniejszych aktywów. To pociągnęło za sobą spadek wycen i to w konsekwencji skutkowało zapaścią na rynku pierwotnym – wyjaśnia.
Eksperci wychodzą z założenia, że gorzej już być nie może. Ich zdaniem dzięki bardziej prorynkowemu nastawieniu nowej władzy polski rynek akcji może odbudować zaufanie inwestorów, co daje szansę na większe napływy kapitału i wyższe wyceny na giełdzie. – Wiele z czynników ryzyka jak wysoka inflacja czy wojna cały czas jest aktualnych, ale rynki też się już z nimi oswoiły i uwzględniły w wycenach. Można więc założyć, że jeśli sytuacja się znacznie nie pogorszy, powinno być tylko lepiej. Nieuchronna zmiana polityczna w Polsce, która w następnych tygodniach się wydarzy, jest dla inwestorów nadzieją na poprawę – uważa Konrad Księżopolski.