Prezes i członek zarządu grupy INC: szanse na hossę są dużo większe niż na kolejnego czarnego łabędzia

Ubiegły rok dla nas był negatywnym zaskoczeniem. Dzisiaj spodziewamy się hossy i jesteśmy na nią gotowi – mówi Paweł Śliwiński oraz Wojciech Iwaniuk, odpowiednio prezes i członek zarządu grupy INC.

Publikacja: 25.06.2023 21:00

Prezes i członek zarządu grupy INC: szanse na hossę są dużo większe niż na kolejnego czarnego łabędzia

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Patrząc na rynek z boku, można odnieść wrażenie, że za wiele na nim się nie dzieje. Przez długie miesiące spółki raczej opuszczały giełdę, aniżeli na nią wchodziły. Jak to wygląda od środka? Spółki myślą o giełdzie?

Wojciech Iwaniuk (WI): W ostatnich latach łatwiej było budować wartość innowacyjnych firm i pozyskiwać kapitał na rynku prywatnym, czyli venture capital, co wpływało na zachowanie spółek. O ile jednak jeszcze w I kwartale tego roku emitenci raczej ostrożnie podchodzili do giełdy, o tyle teraz widzimy zmianę ich nastawienia. Pomogło odbicie indeksów zarówno na głównym parkiecie, jak również na NewConnect. Całkiem duża grupa średnich i małych spółek, w których się specjalizujemy, nawet jeszcze w tym roku chciałaby pozyskać finansowanie z giełdy. Dzisiaj w mojej ocenie koniunktura dla małych i średnich firm jest neutralna. Jeśli się utrzyma, to myślę, że zobaczymy nowe spółki na rynku. Cieszyć może też fakt, że są to coraz lepiej zarządzane firmy o międzynarodowych ambicjach i zaawansowanych produktach.

Paweł Śliwiński (PŚ): Aby spółki chciały wchodzić na giełdę, potrzebni są inwestorzy. W ubiegłym roku tych inwestorów nie było zbyt wielu i to siłą rzeczy zniechęcało spółki do giełdy.

Dzisiaj jest inaczej?

: To zależy, o której grupie inwestorów mówimy. Inwestorzy indywidualni jeszcze nie wracają na rynek. Daleko nam do tego, co działo się w 2020 i 2021 r. Jednak, co ważne, zmieniły się wyceny. To spowodowało, że spółki, które chcą pozyskać kapitał, gotowe są zaoferować akcje po cenach, które są akceptowalne przez inwestorów profesjonalnych. A ci stają się bardziej aktywni. Masowi inwestorzy indywidualni bardziej kierują się emocjami, a tych nadal brakuje. Inwestorzy profesjonalni widzą natomiast, że są ciekawe projekty, w które można zainwestować, co pokazują chociażby ostatnie zrealizowane przez nas emisje. Jest to wciąż głównie rynek NewConnect, ale wiele ze spółek chce się przez NewConnect nauczyć rynku kapitałowego i z czasem przejść na rynek główny. Tym bardziej że często można usłyszeć o tym, że rynek jest przeregulowany. Moim zdaniem jest to w wielu przypadkach wymówka firm doradczych, które za swoje usługi pobierają większe wynagrodzenie od przestraszonych spółek. NewConnect często jest więc wybierany na przetarcie szlaków i nabranie doświadczenia rynkowego. W mojej ocenie natomiast regulacje nie są bardzo skomplikowane.

Skoro brakuje jeszcze emocji, to czy przypadkiem rynek, jeśli chodzi o oferty, nie jest wybiórczy?

: Rynek nie jest wybiórczy tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z wielką hossą. Dla mnie jednak to, z czym mamy do czynienia obecnie, ma pozytywny wydźwięk. Jeżeli wszystko się sprzedaje, to trudno nam się pozytywnie odróżnić. Zawsze szukamy balansu pomiędzy interesem emitenta i inwestorów. W otoczeniu bardzo silnej hossy, chroniąc interes inwestorów, możemy nie być konkurencyjni. Z kolei profesjonalni, świadomi inwestorzy potrafią lepiej wyceniać spółki, szukają ciekawych firm i po takie też się do nas zgłaszają.

WI: Dla właścicieli spółek niezwykle ważny jest jednak aspekt psychologiczny. Wyceny w 2020 i 2021 r. bardzo mocno urosły. Dzisiaj wielu akcjonariuszom wciąż ciężko jest się pogodzić z tym, że realia są zupełnie inne i trudniej jest pozyskać takie kwoty jak w tamtych latach. Zejście z oczekiwaniami odnośnie do wycen zawsze zajmuje czas. To jednak nie jest tylko przypadłość giełdowego rynku kapitałowego. Zakładników wysokich wycen mamy dużo przede wszystkim na rynku venture capital. Dzisiaj spółki mają bardzo ograniczone możliwości pozyskania kapitału. Widzimy, że wartość pozyskanego przez nie na tym rynku kapitału w tym roku dramatycznie spadła – istotnie, powyżej 50 proc. Spółki tym samym muszą szukać pieniędzy gdzie indziej. Giełda przez długi czas nie była konkurencyjna dla venture capital. Obecnie się to zmienia. Sami inwestorzy też coraz częściej oczekują, że dana firma wcześniej czy później pojawi się na rynku publicznym. Giełda to płynność, codzienna wycena, transparentność oraz opcja wyjścia. Myślę, że możemy dzisiaj powiedzieć, że dla wielu spółek krzywa wyceny oferowanej na rynku publicznym i prywatnym się przecięła na korzyść giełdy.

Dzisiaj rynek kapitałowy ma więc więcej argumentów niż venture capital?

WI: Na pewno stał się bardziej konkurencyjny. Przede wszystkim jest w stanie dostarczyć finansowanie. Rynek dostarcza też wyceny rynkowej, a to może stanowić punkt odniesienia przy transakcjach, w tym tych z udziałem VC.

: Część spółek z góry zakłada, że chce pozostać spółkami niezależnymi. Jeśli więc mają się pojawić u nich w akcjonariacie fundusze, to raczej w charakterze inwestycji portfelowej. Nie można oczywiście jednoznacznie przesądzać, że giełda jest lepsza niż venture capital i odwrotnie. Na rynku jest miejsce dla różnego rodzaju źródeł finansowania. Pamiętajmy, że na rynku jest też wiele transakcji public-to-private, które też nie są niczym niezwykłym. Fundusze venture capital potrzebują giełdy jako chociażby opcji wyjścia z inwestycji, pokazania IRR czy możliwości skutecznego motywowania menedżerów. W historii jest dużo tego typu przykładów. Cieszy nas natomiast fakt, że dzisiaj wiele spółek poważnie myśli o giełdzie. Czasami jeszcze się jej boją, ale chcą uczyć się rynku kapitałowego, co wymaga określonych kompetencji i czasu. Jako grupa INC jesteśmy być może jedynym podmiotem na rynku świadczącym z naszym partnerem InnerValue usługę w modelu one-stop-shop. Oznacza to, że możemy wspomóc emitenta na każdym etapie przygotowania do pozyskania i skutecznego zdobycia kapitału na rozwój.

A czy widać przesłanki ku temu, by inwestorzy indywidualni zaczęli wracać na rynek?

: Przesłanki są mocniejsze niż jeszcze rok temu. Sami przeżyliśmy niejedną hossę i bessę, ale nigdy jako organizacja nie byliśmy tak dobrze przygotowani na hossę jak obecnie. Dysponujemy dzisiaj kompletnym instrumentarium. Jako dom maklerski mamy komplet zezwoleń, które nas interesują, i jesteśmy przygotowani od strony technologicznej, czego dowodem jest chociażby platforma do ofert publicznych. Jeśli więc przyjdzie hossa, a zakładamy, że wcześniej czy trochę później ona przyjdzie, to jesteśmy w innym punkcie startowym niż w 2020 r., kiedy hossa pojawiła się dość nieoczekiwanie.

Ale dlaczego ta hossa miałaby nadejść?

: Rok temu rynki kapitałowe czekały na rozwój i konsekwencje wydarzeń na Wschodzie. Do tego dochodziły takie kwestie jak spowolnienie gospodarcze, rosnące inflacja i stopy procentowe. Było bardzo dużo niewiadomych rozumianych jako ryzyka, a nie szanse. Dzisiaj niepewność wciąż jest obecna, ale jest mniej ryzyk, a więcej szans. Rynki z tematem wojny – jakkolwiek by to zabrzmiało – już się oswoiły. Obecnie nie przewiduje się spektakularnych, negatywnych zdarzeń, a rośnie szansa na jakieś pozytywne rozstrzygnięcia. Idźmy dalej: patrząc na gospodarki, rynki negatywnie reagują wtedy, kiedy zaczyna się spowolnienie. Kiedy jednak już dojdzie do takiego spowolnienia, coraz więcej inwestorów zaczyna oczekiwać odbicia się rynku. Stosunek optymistów do pesymistów zaczyna się wówczas zmieniać w kierunku uprawdopodobniającym zmianę trendu. W temacie stóp procentowych ciężko z kolei oczekiwać, abyśmy mieli do czynienia z dalszym, mocnym zacieśnieniem polityki pieniężnej. Dzisiaj pytaniem jest raczej, kiedy zacznie się luzowanie polityki. To z kolei rodzi kolejne pytanie, kiedy zająć pozycję na rynku. Część funduszy już to robi. Gdy zaczną zarabiać, reszta nie będzie mogła stać z boku. Do tego dochodzi nadpłynność, którą wciąż mamy na rynku. Te pieniądze trzeba gdzieś ulokować. Kiedy zatem ryzyka zaczną znikać i ożywią się szanse, zacznie się poszukiwanie możliwości inwestycyjnych. Inwestorzy profesjonalni, którzy są bardziej cierpliwi, potrafią też co do zasady lepiej ocenić wartość spółki, więc wchodzą na rynek szybciej. Emocje pojawią się wtedy, kiedy na rynek wejdą inwestorzy indywidualni. Wtedy z kolei dodatkowo aktywność zwiększą inwestorzy instytucjonalni. Uważam, że jesteśmy w takim momencie, w którym szanse na rozpoczęcie hossy są dużo większe niż to, że pojawią się znów czarne łabędzie, które ponownie odłożą ją w czasie.

WI: Pojawiają się także napływy do funduszy, a Polacy setki miliardów złotych wciąż trzymają na rachunkach bieżących, a nie na lokatach. Płyną pieniądze do PPK. Proszę też zwrócić uwagę, że fundusze w swoich portfelach mają bardzo mało akcji. Jeśli więc coś pozytywnego dzieje się w danej spółce, to automatycznie mamy mocny wzrost wyceny. Czekamy więc na iskrę, która wywoła prawdziwy wyścig po akcje. Jeśli zacznie się większa hossa, fundusze będą gonić rynek i mocno zwiększać zaangażowanie w akcje. Być może zmieni się także optyka w bankach i mocniejszy nacisk zostanie położony na fundusze, a nie na lokaty. Hossa czy bessa zazwyczaj przychodzą dość nieoczekiwanie. Tak jak już powiedział Paweł: dzisiaj dużo więcej znaków zapytania może się rozwiązać na korzyść niż na niekorzyść rynku. Być może ten pozytywny impuls przyjdzie ze Wschodu, czego pewnie byśmy sobie życzyli. Poza tym trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że zmienia się trochę struktura rynku. Pojawiła się możliwość tworzenia fundacji rodzinnych, co oceniamy bardzo pozytywnie. W wezwaniu na STS czy ofercie publicznej Dr Ireny Eris ten mechanizm został już wykorzystany. Myślę, że w tym roku czeka nas wysyp komunikatów, które będą mówiły o tym, że aktywa będą przenoszone właśnie do fundacji rodzinnych. Mówimy o pieniądzach, które będą preferencyjnie opodatkowane, a które mają szanse ponownie wrócić na rynek i to w sporej kwocie.

A co z barierami?

WI: Nie ma co ukrywać, że dzisiaj małym i średnim emitentom notowanym na giełdzie wcale nie jest łatwo pozyskać kapitał. Jest to pewien paradoks, ponieważ dzięki temu, że są znane inwestorom, bo raportują swoje wyniki i regularnie się komunikują, powinny mieć prostszy dostęp do finansowania. Natomiast cała procedura przeprowadzenia emisji, rejestracji w KRS i dopuszczenia papierów do obrotu powoduje, że od momentu podjęcia decyzji o inwestycji przez inwestora do opcji faktycznego obrotu przez niego akcjami upływa co najmniej kilka miesięcy. A on chce przecież kupić akcje tu i teraz. Inaczej oczekuje bardzo dużego dyskonta do ceny rynkowej. Wydaje mi się, że w prosty sposób można byłoby ułatwić te procesy. Wystarczyłoby dać możliwość obecnym już istotnym akcjonariuszom sprzedaży dopuszczonych akcji bez konieczności płacenia podatku dochodowego, w przypadku jeżeli w ciągu 12 miesięcy od takiej transakcji obejmą akcje nowej emisji po cenie nie niższej od ceny z transakcji sprzedaży. Jestem przekonany, że taki prosty zabieg bardzo ożywiłby rynek ofert wtórnych, a polskie firmy zyskałyby efektywne źródło pozyskania pieniędzy na rozwój.

Słuchając tego, można odnieść wrażenie, że dla DM INC nadchodzą złote czasy.

WI: Na to liczymy (śmiech). A tak na poważnie to za nami wiele miesięcy ciężkiej pracy, która – mamy nadzieję – przyniesie zamierzone efekty.

: Zawsze trzeba pamiętać, że na rynku kapitałowym możemy co najwyżej mówić o prawdopodobieństwie. Według nas prawdopodobieństwo tego, że nasza rola będzie coraz większa i będziemy realizowali więcej projektów, jest coraz większe. Rok 2022 to był czas negatywnego zaskoczenia dla nas, ale i pewnie dla wielu innych podmiotów. Po 2020 i 2021 r. wierzyliśmy, że możemy być firmą wyspecjalizowaną w oferowaniu akcji, co będzie naszą dominującą linią biznesową. Rzeczywistość w końcówce 2021 r., a przede wszystkim w 2022 r. brutalnie zweryfikowała nasze założenia. To doświadczenie jednak wzmocniło naszą organizację.

To był też powód, dla którego zaczęliście szukać innych źródeł przychodów i większej dywersyfikacji?

: Dokładnie tak. Uznaliśmy, że potrzebujemy bardziej zdywersyfikowanej działalności. Stąd też ubieganie się o kolejne rozszerzenie licencji maklerskiej oraz dodanie do naszego portfolio nowych usług. To chociażby usługa depozytariusza na rynku funduszy czy też rejestr akcjonariuszy i usługa sponsora emisji. W najbliższym czasie rozpoczniemy również wydawanie raportów analitycznych i rekomendacji. Dzięki nowym liniom biznesowym jesteśmy w stanie bardziej uniezależnić się od bieżącej koniunktury giełdowej. Rok 2022 jest też potwierdzeniem tego, że wykorzystujemy każdą bessę i trudniejsze warunki rynkowe do tego, by się wzmacniać wewnętrznie. Ubiegły rok przyniósł też bardzo duże inwestycje. Platformę Crowdconnect przekształciliśmy w platformę ofert publicznych. W reżimie maklerskim możemy teraz robić dowolne emisje. Jest to duża zmiana jakościowa. W przypadku usługi depozytariusza zbudowaliśmy całą infrastrukturę, zainwestowaliśmy w rozwiązania IT i w bardzo dobry zespół profesjonalistów. Wzmocnienie całego obszaru IT w naszym domu maklerskim pozwala nam także rozwijać się w innych obszarach, takich jak agent emisji czy rejestr akcjonariuszy. Te działania do tej pory były widoczne przede wszystkim w wydatkach gotówkowych. Stąd też zdecydowaliśmy się w ubiegłym roku na przeprowadzenie emisji akcji. Pozyskaliśmy kapitał, dzięki któremu mogliśmy te wszystkie inwestycje zrealizować. Nie sposób tego wszystkiego porównać z 2020 r. czy też 2021 r. Owszem w 2021 r. wypłaciliśmy dywidendę, ale z perspektywy czasu uważam, że to był błąd. Nie przewidzieliśmy, że rynek kapitałowy wpadnie w taki ostry zakręt. Chcąc rozwijać się bezpiecznie, musieliśmy zatem sięgnąć po emisję akcji. Co jednak najważniejsze: wychodzimy z tego trudnego okresu bez uszczerbku, jeśli chodzi o bazę kapitałową. Aktywnie szukamy klientów, rozmawiamy z nimi i inwestorami, podpisujemy umowy na świadczenie usług, które mamy w naszym portfolio. Nawiązanie nowych relacji biznesowych powinno zaprocentować w przyszłości.

WI: Co warte podkreślenia, po pięciu miesiącach tego roku mieliśmy już więcej zrealizowanych transakcji niż w całym 2022 r. Oczywiście to nie znaczy, że ten rok jest już tak dobry. To ubiegły był tak fatalny. Dużo się jednak nauczyliśmy i dzisiaj jesteśmy przygotowani na różne scenariusze. Nie zabiegaliśmy też przesadnie o uwagę, ale było to świadome działanie. Skupiliśmy się na odrobieniu swojej pracy domowej, ale dzisiaj czujemy, że przesilenie na rynku się zbliża. Ciężko powiedzieć, kiedy ono nastąpi. Widzimy natomiast, że obecnie projektów do realizacji jest więcej niż w 2022 r. czy nawet na początku 2023 r. Selektywne zainteresowanie inwestorów się zwiększa i trwa poszukiwanie ciekawych projektów. Nie ukrywamy, że w kolejnych miesiącach chcemy pokazać większy pazur na rynku, a w przyszłym roku mamy szansę na monetyzację wszystkich naszych projektów.

Tylko te nowe projekty też do najprostszych nie należą.

: Zgadza się, ale rynek też mocno się zmienił, co dotyczy przede wszystkim usług depozytariusza. Dla banków stał się to mało atrakcyjny biznes, a natura nie znosi pustki.

WI: Mamy zatem ograniczenie podaży ze strony usługodawców, a popytowi trzeba zapewnić jakąś alternatywę. Z punktu widzenia TFI raczej mało rozsądne jest trzymanie wszystkich funduszy u jednego depozytariusza. Konkurencja jest ograniczona i mamy przeświadczenie, że pewne rzeczy można i jesteśmy w stanie robić lepiej. Zainteresowanie usługą już teraz jest duże, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że pozyskiwanie klientów jest czasochłonne. Jak już jednak się jakiś fundusz zdecyduje, a mamy już pierwsze sukcesy na koncie, to klienci zostaną z depozytariuszem na dłużej. W najbliższych tygodniach nasze działania będzie już widać w konkretnych umowach.

Kiedy te nowe usługi będą dla was finansową wartością dodaną, a nie tylko kosztem?

: Zakładamy, że do końca tego roku zostanie osiągnięty break even point w nowych usługach. Co warte podkreślenia: zrealizowaliśmy już wszystkie duże nakłady finansowe, które były zakładane.

A co się stanie, jeśli to oczekiwanie na hossę będzie się przedłużać?

: Tak jak już wspomnieliśmy, większość kosztów została już poniesiona. W przypadku IT trzeba oczywiście na bieżąco dostosowywać się do zmieniającego się otoczenia, ale koszty te są niewspółmierne do tych związanych z samym wdrożeniem pewnych rozwiązań od podstaw. Na chwilę obecną nie mamy potrzeby większych inwestycji.

Inwestorzy nie muszą się więc bać kolejnej emisji akcji?

: Naszym celem jest budowa wartości dla akcjonariuszy. Osobiście jako największy akcjonariusz chciałbym, ażeby to działo się jak najmniejszym kosztem. Emisja akcji to najdroższa opcja z mojego punktu widzenia, chyba że mogłaby zwielokrotnić tempo wzrostu grupy.

Rozszerzenie licencji, nowe obszary działalności… co dalej?

WI: Nadrabiamy obecnie dystans w usługach, które są dla nas nowe. Z drugiej strony naszą ambicją jest bycie butikową firmą inwestycyjną pierwszego wyboru dla małych i średnich innowacyjnych firm. Zarówno we wsparciu w pozyskaniu kapitału na rynku publicznym, jak i prywatnym. Chcemy być grupą, która świadczy najbardziej kompleksowe usługi w zakresie przygotowania i pozyskania kapitału do 10 mln euro w poszczególnej rundzie, bo w tym segmencie profesjonalna konkurencja jest ograniczona. Jesteśmy gotowi prowadzić spółki za rękę w zakresie pozyskania finansowania. One mogą spokojnie zajmować się tym, na czym się znają, a my zajmiemy się resztą. Chcemy i potrafimy także kompleksowo dbać o reputację naszych klientów, budując z nimi wieloletnie relacje oraz w każdym wymiarze wspierając ich rozwój biznesowy dzięki naszym kontaktom. Już dziś jesteśmy partnerem dla funduszy private equity, venture capital czy aniołów biznesu. Dobre relacje w tym segmencie połączone z zapisanym w naszym DNA dążeniem do realizacji zakładanych celów powinny przynieść oczekiwane efekty.

CV

Paweł Śliwiński

Paweł Śliwiński jest doktorem habilitowanym nauk ekonomicznych, profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem katedry finansów międzynarodowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Prezes grupy INC oraz należącej do niej domu maklerskiego INC. Zasiada także w radach nadzorczych spółek z grupy Nationale-Nederlanden TU.

CV

Wojciech Iwaniuk

Wojciech Iwaniuk jest członkiem zarządu notowanej na warszawskiej giełdzie grupy INC. Jest także prezesem i głównym udziałowcem agencji zajmujących się komunikacją biznesową – InnerValue. Na rynku doradczym działa od 2010 r.

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?