Firma Spectis oszacowała niedawno wartość rynku inwestycji kolejowych w latach 2022–2027 na 125 mld zł, w tym 37 mld zł to projekty w trakcie realizacji, a 88 mld zł na etapie przetargu, planowania lub dopiero wstępnej koncepcji. Z drugiej strony mamy wzrost cen materiałów i ryzyko walki cenowej w przetargach po niedawnej posusze wywołanej przejściem z jednej perspektywy unijnej do drugiej. Jak ocenia pan sytuację rynkową?
Mamy portfel zamówień rzędu 1,4 mld zł, z czego 0,95 mld zł dotyczy kontraktów kolejowych, a 0,4 mld zł miejskiej infrastruktury szynowej. W oczekiwaniu na podpisanie są kontrakty o wartości 150 mln zł. Sytuacja poszczególnych firm zależy w dużym stopniu od składu portfela. Jeśli ktoś podpisał umowy w latach 2020–2021 lub wcześniejszych, a dopiero teraz realizuje zasadnicze roboty budowlane, to ma powody do zmartwienia, bo koszty materiałów i wykonawstwa wzrosły skokowo, a mechanizmy waloryzacyjne nie pokrywają tego w pełni. Jeśli chodzi o nasz portfel, kontrakty podpisane przed wojną w Ukrainie są na takim etapie zaawansowania, że większość strategicznych materiałów została zakupiona przed wzrostem cen związanym z działaniami wojennymi. Spora część zleceń podpisana została w latach 2021–2022, a więc w nowej rzeczywistości kosztowej. W związku z tym, że inflacja rośnie już od dłuższego czasu, nie staraliśmy się pozyskiwać zleceń za wszelką cenę i myślę, że to była dobra decyzja. Cały czas monitorujemy ryzyko związane z wzrostem cen oraz ograniczoną momentami dostępnością materiałów.
Jeśli chodzi o rynek, PKP PLK ogłosiła kilkanaście postępowań o wartości kilkunastu miliardów złotych, z czego wartość złożonych przez nas ofert – także w ramach konsorcjów – to 9 mld zł. Trzeba mieć świadomość, że te przetargi zostały ogłoszone z zastrzeżeniem, że PKP PLK będą musiały pozyskać finansowanie unijne, a to są niestety sprawy polityczne i wszyscy czekamy niecierpliwie na zakończenie sporu między Polską a UE i odblokowanie funduszy. Sytuacja jest więc taka, że jesteśmy po złożeniu ofert i przed aukcjami elektronicznymi. Czy i kiedy do tych aukcji dojdzie – trudno powiedzieć. Moim zdaniem logiczne jest, by stało się to wtedy, gdy zamawiający będzie mieć pozyskane środki. Jeśli aukcje zostałyby przeprowadzone dziś, a na rozpoczęcie robót trzeba byłoby czekać kilka miesięcy, to może się okazać, że nie będzie chętnych do podpisania umów ze względu na ciągły wzrost kosztów.
Czy klauzule waloryzacyjne spełniają swoją rolę?
W kontraktach z PKP PLK limit waloryzacji to 5 proc. wartości zlecenia, co – mówiąc delikatnie – jest wymiarem symbolicznym wobec skokowego wzrostu cen materiałów. W nowych kontraktach limit został podwyższony do 10 proc., co nie poprawi w sposób zdecydowany sytuacji. Jedyną uczciwą metodą byłaby waloryzacja po prostu adekwatna do realiów rynkowych.