Volvo S40 mniej wprawnemu obserwatorowi może sprawić kłopot. Będzie miał wątpliwości czy ma do czynienia z limuzyną S40, S60 czy S80.
Nadwozie S40 ma faktycznie liczne podobieństwa do większych braci. Podobny jest wygląd przedniej części, niemal takie same są tylne lampy z charakterystycznym przetłoczeniem odwzorowującym linię tylnych błotników. Nowością są klamki, nie kasetowe, ale o tradycyjnym kształcie. W razie wypadku dużo łatwiej otworzyć drzwi.
Wewnątrz różnica między S40 a S60 czy S80 jest ogromna. Tablica rozdzielcza jest zaprojektowana w stylu zbliżonym do modelu XC90. Stacyjkę umieszczono nietypowo, obok kierownicy, na desce rozdzielczej, a konsola środkowa jakby "wisi" w powietrzu, za nią wygospodarowano miejsce na drobiazgi.
Nowe S40 to auto dla klientów poszukujących niedużego, ale dopracowanego w najdrobniejszych szczegółach auta. Choć zbudowano je na płycie podłogowej nowej generacji forda focusa (to samo podwozie wykorzystuje mazda 3), sprawia wrażenie samochodu większego niż kompakt. Jednak Volvo ma już reprezentanta w segmencie D (S60), więc siłą rzeczy nowe auto będzie walczyć o klientów w klasie C. Tylko z kim?
S40 stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Jako jeden z nielicznych samochodów w segmencie C może być napędzane pięciocylindrowym silnikiem. Kroku są mu w stanie dotrzymać jedynie seat toledo i volkswagen bora. Dziwnym zbiegiem okoliczności oba auta zbudowano na tej samej płycie podłogowej.