To zła wiadomość dla deweloperów i funduszy, które mają w swoich portfelach nieruchomości komercyjne. Muszą się bowiem liczyć z tym, że po raz kolejny będą musiały skorygować ich wartość, co negatywnie przełoży się na ich wyniki finansowe.

Takie korekty były już widoczne m.in. w sprawozdaniach Immoeastu, Orco oraz (w mniejszym zakresie) GTC. Wspomniana stopa kapitalizacji (ang. yield) to wskaźnik ukazujący nastawienie inwestorów do sektora nieruchomości komercyjnych i określający stosunek oczekiwanych rocznych dochodów z najmu danej nieruchomości do jej wartości rynkowej.

Jeśli więc rynkowe stopy kapitalizacji rosną (dzieje się tak, gdy rośnie awersja inwestorów do ryzyka i oczekują oni większej stopy zwrotu z zainwestowanego kapitału), a dochody z najmu rosną wolniej czy wręcz spadają, topnieją też wyceny rynkowe nieruchomości. Przykładowo: potencjalny inwestor w 2007 r. gotów był zapłacić około 100 mln euro za biurowiec klasy A w centrum Warszawy, jeśli z jego najmu mógłby czerpać 5,5 mln euro rocznie – stopa kapitalizacji wynosiła bowiem 5,5 proc.

Jeśli natomiast yield wzrasta do 6,5 proc. (czyli „tylko” o 1 pkt proc.), a wpływy z najmu nie rosną, wycena tego biurowca spada do niespełna 85 mln euro, czyli o ponad 15 proc. Jeśli zwyżki stóp kapitalizacji będą większe, przeceny nieruchomości mogą nawet sięgnąć kilkudziesięciu procent.

Może więc to dotyczyć, jak wynika z prognoz DTZ, większości krajów naszego regionu, w których w minionym roku łączna wartość zawartych transakcji zmalała aż o 43 proc. w porównaniu z 2007 r. (dane dla sześciu rynków).