Krzysztof Grabowski, prezes Próchnika, nie chce jednak się wypowiadać, czy spółka zdoła odrobić 677 tys. zł straty netto z I kwartału (rok wcześniej było 39 tys. zł na plusie), przy 4,7?mln zł obrotów (spadek o 12 proc.). Przyznaje jedynie, że w skali całego roku celem jest osiągnięcie lepszych wyników niż w 2011 r. Łódzka spółka miała wówczas 24,9 mln zł przychodów, zarabiając na czysto 29 tys. zł. Tegoroczne wyniki będą jednak pod presją silnego euro.

Szef Próchnika zapewnia, że spółka zakończyła już restrukturyzację, a spadek obrotów i ?strata poniesiona w pierwszych miesiącach to skutek zamknięcia ostatnich nierentownych placówek. – Fajerwerków w tym roku się nie spodziewamy, ale będzie to lepszy rok. Stawiamy na spokojny rozwój – mówi Grabowski. Dodaje, że obroty w sklepach powinny być porównywalne z ubiegłorocznymi. Jednocześnie sieć handlowa ma się powiększyć o 3–5 salonów (teraz jest 30).

Poza otwieraniem nowych sklepów Próchnik nie planuje innych działań. Nie przygotowuje się też do wchłonięcia spółki handlującej odzieżą damską. – Takie rzeczy trzeba zostawić na lepsze czasy – ucina prezes.

O możliwości przejęcia podmiotów z branży prezes wspominał w strategii rozwoju przed ponad dwoma laty. Nie podawał nazw firm będących na celowniku, ale można przypuszczać, że rozważane było połączenie z siecią Tiffi należącą do Grabowskiego. Realizacja transakcji miała umożliwić Próchnikowi osiąganie rocznych obrotów na poziomie nawet około 100 mln zł.