Popyt na akcje nie był jednak spowodowany wynikami spółki za wspomniany okres (zgodnie z oczekiwaniami były słabe), ale był reakcją na zawarte w raporcie kwartalnym deklaracje pełniącego obowiązki prezesa Janusza Guya (10 lipca zastąpił Norberta Biedrzyckiego, oficjalnie obejmie stery w firmie we wrześniu) dotyczące przyszłych rezultatów Sygnity.

W II?kwartale spółka miała 6,2 mln zł straty netto wobec 1,4 mln zł zysku rok wcześniej. Strata operacyjna sięgnęła 2,7 mln zł (0,2 mln zł na plusie). Przychody spadły do 100,7 mln zł ze 107 mln zł. Guy, podobnie jak jego poprzednik, twierdzi, że pogorszenie wyników to konsekwencja wezwania, w którym Asseco Poland chciało kupić 100 proc. akcji Sygnity po 21 zł.

Klienci wstrzymywali się z podpisywaniem umów z Sygnity, czekając na rozstrzygnięcie trwającego cztery miesiące wezwania. Informatyczna spółka odczuła też skutki spowolnienia gospodarczego. Mimo to udało się jej poprawić wskaźnik marży brutto na sprzedaży do 17,6 proc. z 15,4 proc. przed rokiem. Było to możliwe dzięki dalszemu zwiększeniu przychodów ze sprzedaży produktów i usług własnych.

Sygnity odnotowało też dodatnie przepływy z działalności operacyjnej. Wygenerowaną w ten sposób gotówkę firma przeznaczyła na częściową spłatę zobowiązań. Na koniec czerwca zadłużenie netto spółki wynosiło 31 mln zł i było o  11?mln zł mniejsze niż kwartał wcześniej.

Przedstawiciel Sygnity, w liście do udziałowców, deklaruje, że jesienią zarząd zamierza przedstawić rynkowi kapitałowemu „szczegółowe sprawozdanie zarówno z już wdrożonych, jak i zaplanowanych działań, aktualną wizję rozwoju spółki oraz oczekiwania średnioterminowe". Na razie ujawnia jedynie, że chce, żeby Sygnity notowało poziomy rentowności zbliżone do czołowych europejskich spółek z branży IT. Twierdzi, że na bazie dotychczas przeprowadzonej analizy „bilansu otwarcia", że Sygnity posiada duży potencjał do realizacji tych zamierzeń dotyczących roku bilansowego 2013.