Na poniedziałek związki zawodowe zapowiedziały rozpoczęcie czynnej akcji protestacyjno-strajkowej w całym górnictwie. To efekt niespełnienia przez zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej wszystkich postulatów górników. Jak dotąd strajkowały jedynie kopalnie należące do JSW.
Zarząd węglowej spółki po czwartkowych rozmowach z radą nadzorczą zgodził się odstąpić od dyscyplinarnego zwolnienia dziewięciu liderów związkowych i od zmian w zasadach przyznawania posiłków profilaktycznych pracownikom. Ten ostatni postulat, choć wydaje się błahy na tle gigantycznych problemów spółki, był jednak formalnym powodem wszczęcia sporu zbiorowego w JSW. Tym samym zarząd odebrał związkowcom argument do kontynuowania strajku.
W piątek związkowcy zdecydowali się jednak na kontynuację protestów, domagając się odwołania prezesa Jarosława Zagórowskiego. Wyszli też na ulicę i przez godzinę blokowali jedno z rond w Jastrzębiu-Zdroju.
Kłopoty odbiorców
Jak szacuje jastrzębska spółka, każdy dzień strajku to około 30 mln zł utraconych przychodów. To również problemy odbiorców węgla koksowego, dla których JSW jest kluczowym dostawcą. Zapasy surowca kończą się firmie ArcelorMittal Poland. – Dostawy z JSW nie zostały jeszcze wznowione. Nie wiemy, kiedy możemy się spodziewać transportu – powiedziała „Parkietowi" w piątek Sylwia Winiarek, rzeczniczka tej firmy.
Ostrzegła, że obecna sytuacja zagraża działalności koksowni w Zdzieszowicach i w Krakowie, bo uszkodzeniu może ulec dziewięć pracujących tam baterii koksowniczych. – Jesteśmy w stanie zabezpieczyć dostawy w perspektywie średnio- i długoterminowej, wkrótce przypływa do nas statek z węglem zamorskim. Ale bezpieczeństwo dostaw w kolejnych kilku dniach będzie miało kluczowe znaczenie – dodała Winiarek.