Szantaż korporacyjny to nie tylko teoria. Możemy z nim się spotkać również w spółkach notowanych na warszawskiej giełdzie. Niekiedy przybiera zupełnie otwarte formy. – Kiedy wchodziliśmy na giełdę, zgłosiła się do nas osoba, która groziła, że jeśli nie spełnimy jej żądań, to przygotuje raport oczerniający naszą firmę – opowiada przedstawiciel jednej z giełdowych spółek, pragnący zachować anonimowość.
Czasem trudno jednoznacznie ocenić intencje wojujących akcjonariuszy. Części z nich zapewne przyświecają szczytne cele, ale nie brak i takich, którzy wytaczają powództwo, np. o uchylenie lub stwierdzenie nieważności uchwały tylko po to, by wywrzeć presję na spółkę. Historia pokazuje, że drobni inwestorzy toczą boje nawet z blue chips. Przykład? Michael Marbot, głosujący przeciwko uchwałom w Pekao, czy też Ryszard Zbrzyzny wojujący z KGHM. Z kolei kilka dni temu informację o zabezpieczeniu roszczenia poprzez wstrzymanie wykonania uchwał podało Gremi Media. Takie przypadki nie należą do rzadkości.
– Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie spółka, której – niezwykle istotne dla jej rozwoju – podwyższenie kapitału zostało zaskarżone i wstrzymane zarówno przez sąd okręgowy, jak i przez KRS. Jak się okazało, za tą operacją stoi rynkowy konkurent spółki, który nabył jej akcje i stosując takie właśnie metody blokuje jej rozwój – mówi Radosław Kwaśnicki, radca prawny RKKW. Dodaje, że sprawa może trwać latami i zakończyć się pomimo ewentualnej wygranej w sądzie porażką rynkową zablokowanej firmy. – Zdarza się również, że akcjonariusze mniejszościowi przychodzą do większościowych z konkretnymi żądaniami w stylu: w zamian za odpowiednią kwotę ewentualnie inne działanie lub zaniechanie cofnę pozew, lub wniosek o zabezpieczenie. Komentarz tu jest chyba zbędny – ucina prawnik.
Czas to pieniądz
Bogdan Piotrowski z kancelarii Allen & Overy podkreśla, że między interesami spółki i akcjonariuszy mniejszościowych zawsze będzie istniało pewne napięcie. Dodaje, że polskie prawo przewiduje liczne instrumenty, które mają zapobiegać nadużywaniu prawa przez drobnych graczy. – Można np. wskazać zasadę, że zaskarżenie uchwały nie wstrzymuje postępowania rejestrowego, czy możliwość dochodzenia zwrotu do dziesięciokrotności kosztów postępowania przez spółkę w przypadkach bezzasadnego zaskarżenia uchwały – wskazuje.
Bezpodstawne zaskarżanie uchwał niesie ze sobą daleko idące konsekwencje dla spółki. To na nią spadnie zdecydowana większość kosztów poniesionych w związku z postępowaniem sądowym, a ponadto straci czas, co może mieć negatywny wpływ na jej biznes. – Problem leży bardziej w praktyce sądowej niż w kształcie regulacji prawnych. Sedno zagadnienia dotyczy tego, by zastrzeżenia drobnych akcjonariuszy nie prowadziły do wstrzymywania realizacji uchwały podjętej wolą większości, np. w sprawie połączenia, podziału, podwyższenia kapitału itp., ale aby ciężar takiego sporu przesunąć w kierunku roszczeń odszkodowawczych – mówi Mateusz Rodzynkiewicz, radca prawny z kancelarii Oleś & Rodzynkiewicz.