Plan wydawał się prosty: po definitywnej utracie statusu wyłącznego importera koncernu Jaguar Land Rover British Automotive Holding miał sprzedać własne spółki dilerskie, z pozyskanych pieniędzy rozliczyć się z partnerem i zacząć nowe życie – jako firma handlująca używanymi autami różnych marek. Przeciąć więzy z Brytyjczykami jest jednak bardzo trudno.
Wzajemne żale
Kontrolowana przez Mariusza Książka spółka formalnie zakończyła przegląd opcji strategicznych. Okazuje się, że nie znalazł się chętny na przejęcie działalności dilerskiej. Co prawda nowy generalny importer, spółka Inchcape, przeprowadził badanie due diligence, ale nie zdecydował się na zakup. BAH nie podjął się sprzedaży pojedynczych spółek dilerskich, ponieważ nie zmniejszyłoby to istotnie zadłużenia i nie pozwoliło efektywnie działać.
BAH będzie więc próbować być jednym z dilerów JLR w Polsce oraz świadczyć usługi serwisowe, ale to wymaga zawarcia porozumienia z producentem w sprawie rozliczenia współpracy jako wyłącznego importera, a także z Inchcape. Ponadto działalność będzie wymagała stosownego kapitału obrotowego.
W grudniu Brytyjczycy domagali się od BAH ponad 35 mln euro (ponad 150 mln zł) i prawie 6 mln funtów (30 mln zł), z kolei BAH wystąpił z roszczeniem opiewającym na ponad 104 mln zł. W raporcie o zakończeniu przeglądu opcji BAH podał, że zaproponowano program spłaty zadłużenia, którego JLR jak dotąd nie zaakceptował.
Trudno przesądzić, jak zakończy się sprawa. Samo odbieranie BAH statusu generalnego importera obfitowało w liczne zwroty akcji, co przekładało się na wysoką zmienność notowań w ostatnich latach.