Za kilka lat 5000 USD za uncję złota mnie nie zdziwi

W permanentnej hossie jesteśmy dopiero od sześciu lat. Poprzednie okresy takiej hossy trwały 16–18 lat. Czyli przed nami dekada kilkunastoprocentowych zwyżek w USA – mówi dr Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset Konserwatywny FIZ oraz InValue Multi-Asset Zrównoważony FIZ, gość programu Andrzeja Steca.

Publikacja: 01.07.2019 16:32

Za kilka lat 5000 USD za uncję złota mnie nie zdziwi

Foto: parkiet.com

Specjalizujecie się w inwestycjach w USA?

Tak. Inwestujemy tylko w Stanach Zjednoczonych. W co? W akcje Value, obligacje rządowe i złoto.

Amerykański indeks S&P 500 miał bardzo dobry czerwiec. Był to najlepszy czerwiec od 1955 r.

A dla Dow Jonesa był to najlepszy czerwiec od 1938 r.

Skąd zatem ten optymizm?

Po majowych 6-procentowych spadkach. Teraz mamy zdecydowany wzrost, bo inwestorzy działają cyklicznie. Po tym jak jest słabiej, przychodzą lepsze czasy. Te lepsze czasy będą znacznie częściej przychodziły, bo jesteśmy w permanentnej hossie. W Stanach Zjednoczonych indeksy będą dalej pięły się do góry i biły swoje rekordy.

Czerwcowy wyskok indeksów można powiązać ze spodziewaną luźną polityką banków centralnych?

Fed jako jedyny bank centralny w krajach rozwiniętych podnosił stopy procentowe. Jego retoryka uległa zmianie, że nie będą dalej podnosić stóp procentowych. Może nawet będą obniżone, jak oczekuje tego rynek. Giełda amerykańska wyznacza kierunek dla innych giełd na świecie. Fed nie będzie przeszkadzał i obniżki powinny napędzać kapitał na giełdę amerykańską.

Ta hossa trwa już 10 lat. Nie za długo?

Jeśli spojrzymy na strukturalny rynek byka, to on zaczął się w kwietniu 2013 r. Wtedy indeks S&P 500 wyszedł powyżej szczytów z 2000 i 2007 r. Tak naprawdę w permanentnej hossie jesteśmy dopiero od sześciu lat. Poprzednie okresy takiej hossy trwały 16–18 lat. Czyli przed nami dekada kilkunastoprocentowych zwyżek w Stanach Zjednoczonych. To nie jest zaklinanie rzeczywistości. Świat działa w pewnych cyklach i łatwiej jest podążać za trendami, niż negować to, co widzimy.

Ale korekty i przestoje będą?

Oczywiście. Od marca 2009 r. mieliśmy 24 korekty, przynajmniej 5 proc. W ostatnim okresie mieliśmy ich nagromadzenie. Było głębokie załamanie akcji amerykańskich w lutym 2018 r. IV kwartał był najgorszym z wielu ostatnich. W maju 2019 r. była kolejna korekta. Po tych korektach rynek wychodzi na nowe szczyty. To jest istotna informacja. Po wyjściu na nowe szczyty średnio 84 proc. okresów rocznych jest wzrostowych.

Jakie są główne argumenty za dalszymi zwyżkami?

Nie widać formacji szczytowej, nie ma euforii. Inwestorzy są pełni obaw, wręcz boją się inwestować. To znaczy, że nie mają dużego zaangażowania w akcje w swoich portfelach. Cena do zysku jest na poziomie 17–18 punktów, ani wysoko, ani nisko. Przy tej wielkości parametru za kolejne 10 lat mamy kilkuprocentowe zwyżki, po 10 proc. średniorocznie. Inwestorzy więcej tracą, przygotowując się do spadków, niż podczas faktycznych spadków. Jeżeli hossa będzie trwała 10 lat, a przestaniemy inwestować w akcje, to na szczycie będziemy mieli dużo mniej środków. Poziom, który sobie wyznaczymy do inwestycji w akcje (20–100 proc.), na stałe powinien być inwestowany. Po całym cyklu będzie zgromadzony większy kapitał, niż jeżeli ciągle będziemy się bali.

Trzeba mieć świadomość, że może dojść do krachu, nawet chwilowego, wywołanego przez komputery?

Poprzednia permanentna hossa trwała od 1981 do 2000 r. Zdarzył się 19 października 1987 r., gdzie rynek spadł podczas jednej sesji 22 proc. Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, ale ważne, co się stało później. Do końca grudnia to wszystko zostało odrobione.

Za oceanem warto postawić na spółki wzrostowe czy wartościowe?

Najszerszy indeks S&P 500 składa się z 500 firm, z czego 50 stanowi o połowie kapitalizacji tego indeksu. Ze 100 największych firm notowanych na NASDAQ tylko 7 stanowi o połowie tego indeksu. Są to spółki wzrostowe. Udział spółek, które rosną w danym okresie najbardziej, zwiększa się nieproporcjonalnie w indeksach. Indeksy są bardzo przeszacowane w stronę spółek wzrostowych. Mamy najniższy poziom relacji indeksu Russell 1000 Value do Russell 1000 Growth. Taniej było tylko przez pięć miesięcy na przełomie 1999 i 2000 r. Możemy obstawiać dalej, że spółki value będą relatywnie traciły na wartości, a growth (przez które są zdominowane indeksy) będą zyskiwały. Ale w pewnym momencie ta relacja będzie się odwracała. Przy dwóch odchyleniach standardowych, jak jest teraz, bardzo często się odwraca. Wtedy zaczyna dominować styl value. Tak było po hossie internetowej w 2000 r. Do 2006 r. pokonały spółki growth kilkakrotnie.

Jakie są perspektywy dla złota? Ostatnio ceny rosną.

Złoto w ciągu ostatniego miesiąca przekroczyło barierę 1400 dol. za uncję. Ważniejsze jest to, że wybiło się z konsolidacji trwającej od 2013 r. Pokonanie tak długiej konsolidacji zwiastuje dobre perspektywy i zwyżki. 5000 dol. za uncję za kilka lat mnie nie zdziwi, bo złoto dobrze zachowuje się w środowisku inflacyjnym. Druga dobra konstelacja dla złota to słaby dolar. Jeżeli zacznie się osłabiać, będziemy mieli silną intencję, żeby złoto wzrastało. Od uwolnienia złota w 1971 r. jest to najlepsze aktywo. Wtedy kosztowało 35 dol. za uncję. Teraz wiemy, że to było tanio. W tamtych czasach nie było to oczywiste. Inwestorzy na początku lat 70. XX wieku byli przerażeni, co się stanie z dolarem, bo nie miał już pokrycia w złocie.

Jak będą się zachowywać rentowności amerykańskich obligacji rządowych?

Rentowności wciąż są najwyższe na rynkach rozwiniętych. Zmiana retoryki amerykańskiego banku centralnego otwiera drogę do konwersji stóp procentowych w stronę obligacji europejskich. Jeżeli tak się wydarzy i obligacje amerykańskie będą zmniejszały swoją rentowność, może do 0, to mamy 20–25 proc. wzrostu z inwestycji w obligacje 10-letnie. Jeżeli jednak zadziałoby się coś innego, to obligacje amerykańskie mają ten 2-proc. bufor. Obligacje niemieckie są na ogromnych minusach.

Słaby dolar to z reguły dobry pretekst, żeby pieniądze płynęły na rynki wschodzące.

Rynki wschodzące powiązane są z dolarem. Może w Polsce tego nie odczuwamy, ale rynki wschodzące to rynki surowcowe. Surowce są teraz na najniższym poziomie od początku lat 70., czyli mają spory potencjał wzrostu. Osłabienie się dolara może powodować, że surowce będą zachowywały się lepiej. Za ostatnie 20 lat akcje rynków wschodzących to najlepsza klasa aktywów. Nie wszyscy o tym pamiętają.

Finanse
Już wiadomo, co zamiast WIBOR
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Kredyty złotowe nie do podważenia
Finanse
KS NGR wybrał indeks WIRF jako wskaźnik referencyjny zastępujący WIBOR
Finanse
Finansowa dziesiątka połączyła siły
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Finanse
Dom Development wyemitował obligacje o wartości 140 mln zł
Finanse
Ghelamco Invest zdecydował o emisji obligacji serii PZ9-2 o wartości nom. do 6 mln zł