We wtorek kurs euro przejściowo przebił psychologiczną barierę 4,60 zł. To pierwszy taki przypadek od kwietnia. Choć to, jak podkreślają analitycy, otwiera tej parze walutowej drogę do 4,65 zł, nie jest przesądzone, że złoty będzie nadal tracił na wartości. Wiele będzie zależało od nastrojów na globalnym rynku, które w ostatnich dniach stały się główną przyczyną wahań kursu polskiej waluty.
Złoty zaczął szybko tracić na wartości w pierwszych dniach lipca. Chwilowo radził sobie wtedy wyraźnie gorzej niż waluty innych państw regionu. Stąd analitycy chętnie tłumaczyli to czynnikami lokalnymi. Przede wszystkim wskazywali na gołębi wydźwięk komunikatu po ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej oraz późniejszych wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego. Na widekonferencji prasowej po posiedzeniu RPP Glapiński jasno dał do zrozumienia, że inflacja nawet przez dłuższy czas utrzymująca się powyżej 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP, nie będzie sama w sobie argumentem na rzecz podwyżki stóp procentowych. Aby RPP zaczęła to w ogóle rozważać, pandemia musi przestać negatywnie wpływać na aktywność polskiej gospodarki. A to będzie wiadomo dopiero pod koniec br., już w trakcie oczekiwanej czwartej fali Covid-19. Prezes NBP powiedział wówczas także, że „dzisiaj nie chcemy aprecjacji złotego".
W ostatnich dniach utrzymującą się słabość złotego analitycy tłumaczą jednak przede wszystkim sytuacją na globalnych rynkach. Wskazuje na to fakt, że polska waluta zachowuje się podobnie jak waluty innych państw regionu. Licząc od 5 lipca (to początek tygodnia, w którym odbyło się posiedzenie RPP), złoty stracił wobec euro 2 proc., nieco mniej niż forint (2,2 proc.), ale sporo więcej niż korona czeska. Od kilku dni kurs złotego wobec korony jest jednak stabilny.
– Rynek przestraszył się wariantu Delta. Gospodarki mogą nie udźwignąć kolejnych kwartałów problemów podażowych i wzrost będzie musiał spowolnić – tłumaczy globalną awersję do ryzyka Mikołaj Raczyński, dyrektor departamentu zarządzania funduszami w Noble Funds TFI. Te obawy podsyca wydłużająca się lista państw, które w związku z rozprzestrzenianiem się nowej mutacji koronawirusa przywracają pewne ograniczenia aktywności ekonomicznej. Skutkiem są słabnące oczekiwania na normalizację polityki pieniężnej, zarówno w Polsce, jak i na świecie. To zaś wpływa ujemnie na rentowność (porusza się odwrotnie do ceny) obligacji skarbowych. W przypadku polskich 10-latek we wtorek po raz pierwszy od kwietnia zmalała ona poniżej 1,50 proc. gs