Jeśli obecny kurs franka szwajcarskiego utrzyma się na poziomie 4,5 zł, to niemal wszyscy frankowicze zapłacą najwyższą ratę w historii. Jednym wyjątkiem są pechowcy, którzy kupowali franki potrzebne na spłatę raty akurat w pamiętny „czarny czwartek" w 2015 r. Wtedy na chwilę kurs przebił nawet poziom 5 zł, ale pod koniec dnia spadł do 4,31 zł, a po dwóch tygodniach kurs powrócił poniżej 4 zł. Teraz niestety nic nie wskazuje na to, że umocnienie jest chwilowe: od rozpoczęcia pandemii nieustannie utrzymuje się powyżej 4 zł. W tym roku najniższy był na początku czerwca, kiedy wynosił 4,07 zł.
Lata lecą, kredyt spłacany, ale dług rośnie
Tak wysoki kurs znacząco podbija zadłużenie wyrażone w złotych, co jest głównym problemem Polaków spłacających hipoteki frankowe (osiągają oni dochody właśnie w polskiej walucie). Dla kredytu udzielonego w styczniu 2008 r., pomimo prawie 14 lat spłaty, zadłużenie wzrosło z początkowych 300 tys. zł do 371 tys. zł – szacuje Expander. Można więc odnieść wrażenie, że to kredyt którego nigdy nie uda się spłacić. W rzeczywistości zadłużenie wyrażone we frankach oczywiście spada. W przypadku naszego przykładowego kredytu zaraz po wypłaceniu kredytu było to 140,9 tys. franków, a obecnie pozostało do spłaty 82,5 tys. franków. Ponieważ jednak kurs franka rośnie, to kwota w złotych wciąż jest wyższa niż na początku.