Niezwykły przełom miesięcy

W tekście pisanym w połowie tego miesiąca, kiedy to indeks S&P 500, po odrobieniu spadku z najgorszego od 20 lat początku stycznia, trzymał się tuż pod poziomem rekordu wszech czasów, twierdziłem, że z jednej strony to był „byczy” sygnał, ale „niedźwiedzie” miały nadzieję na pogorszenie nastrojów i utworzenie formacji podwójnego szczytu, co zapowiadałoby większą korektę.

Publikacja: 31.01.2024 06:00

Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych w DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych w DI Xelion

Foto: materiały prasowe

Jednak ostrzegałem też, że tekst pisany jest dokładnie na początku sezonu publikacji raportów kwartalnych spółek, więc do końca stycznia właśnie te raporty oraz prognozy spółek będą dyktowały nastroje w USA i w Europie. Tak się też stało. Indeks S&P 500 dreptał tuż pod rekordowym poziomem, ale 19 stycznia definitywnie go pokonał.

Wystarczyła informacja mówiąca, że TSMC, tajwański producent wyrafinowanych układów scalonych, ogłosił bardzo pozytywną prognozę, żeby pociągnęło to do góry ceny akcji spółek „wspaniałej siódemki” z Nasdaq. Tydzień później ASML, holenderski producent urządzeń do produkcji najbardziej zaawansowanych układów scalonych (praktycznie monopolista w tej dziedzinie), poinformował, że zamówienia wzrosły trzykrotnie do poziomów sprzed roku.

To wszystko pomagało cenom akcji wszystkich firm, które są liderami na polu tworzenia i używania sztucznej inteligencji. To zaś prowadziło indeksy na północ, ale było też przestrogą – tak wąski rynek (praktycznie właśnie ta „wspaniała siódemka” z Nasdaq) może w dowolnym momencie się załamać.

Indeks Russell 2000 grupujący mniejsze spółki był w dniu pisania tekstu nadal około 20 proc. pod maksymalnym poziomem. Ostrzegał też indeks publikowany przez CNN (ekstremalny strach – ekstremalna chciwość), gdzie wskazówka dotarła już na pole ekstremalnej chciwości (potrafi tam czasem dość długo przebywać).

W przedostatnim, pełnym tygodniu stycznia wydawało się, że Wall Street zaczyna już wyczekiwać ekscytującego przełomu miesięcy. Indeksy niby rosły, ale przekonania w tych zwyżkach nie było widać. Nieco wigoru rynkowi dodała publikacja danych makro. Wstępny odczyt tzw. annualizowanego PKB w IV kwartale w USA wzrósł o 3,3 proc. (oczekiwano 2 proc.).

Nie ma śladu spowolnienia, a Fed ma o czym myśleć, ale inwestorzy twardo obstają przy scenariuszu „gospodarki Złotowłosej”, czyli najlepszym dla obozu byków scenariuszu. Nieco pomagała też im Christine Lagarde, prezes EBC. Jak pamiętamy, ostatnio EBC i Fed (FOMC) zadziwiły inwestorów – Fed był zadziwiająco „gołębi”, a EBC „jastrzębi”.

Tym razem co prawda EBC oczywiście stóp procentowych nie zmienił, a jego szefowa mówiła o tym, że nie rozważano kalendarza obniżek, ale jej konferencja została odebrana jako dość „gołębia”. Na przykład ucieszyła inwestorów, mówiąc, że odbicie w górę inflacji w grudniu było mniejsze od oczekiwań. Wspominała też często o zagrożeniach ze szczególnym uwzględnieniem wzrostu cen frachtu na skutek ataku partyzantki Hutich na Morzu Czerwonym.

Wynikiem połączenia dobrych danych makro w USA oraz konferencji Lagarde było umocnienie dolara i zwyżki na Wall Street. Nie dołączyła się do tego trendu Europa, chociaż wcześniej indeks XETRA DAX ustanowił rekord wszech czasów w cenach zamknięcia.

W Europie jest stanowczo za mało spółek zaangażowanych na polu sztucznej inteligencji. Jeszcze mniej jest w Polsce. Co prawda furorę robi firma dwóch Polaków (ElevenLabs) zajmująca się tworzeniem głosu przez sztuczną inteligencję, ale niestety jest to spółka działająca w USA. Polska nie potrafi zatrzymać swoich, doskonałych przecież, informatyków. Konkurencja płacowa jest zbyt duża.

Pod koniec stycznia czekano już jednak przede wszystkim na ekscytujący przełom miesięcy. Nie przesadzam, bo 30 stycznia raporty kwartalne opublikowały AMD, Alphabet (Google) i Microsoft. 1 lutego zakończy się posiedzenie FOMC i odbędzie się konferencja prasowa Jerome’a Powella, szefa Fedu, a już następnego dnia raporty kwartalne podadzą Apple, Amazon i Meta (Facebook). Ze „wspaniałej siódemki” zostanie już tylko Nvidia, która raport kwartalny wypuści dopiero 28 lutego.

Można więc sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby nadmuchane podczas czekania na te raporty kwartalne ceny akcji zaczęły spadać, jeśli wyniki nie będą naprawdę doskonałe. Powell też może popsuć nastroje, bo jeśli szefowa EBC z „jastrzębia” zmieniła się w coś na kształt „gołąbka”, to szef Fedu też może dokonać zwrotu i z „gołębia” zmienić się w „jastrzębia”, co zresztą jego koledzy z Fedu w styczniu mocno zalecali.

Czy to znaczy, że na przełomie stycznia i lutego korekta jest nieunikniona? Nie, bo przecież szef Fedu może rynku nie wystraszyć, a wyniki spółek mogą być doskonałe. Jednak korekty od czasu do czasu w hossie są nieuniknione i ten brak strachu inwestorów powinien niedługo do takiej korekty doprowadzić.

Na tle Wall Street i rynku niemieckiego GPW wyglądała słabo. WIG20 tracił od szczytu w grudniu nawet 8,5 proc., a mocnego popytu zagranicznego nie było już widać.

Nie wiązałbym tego zachowania GPW z naszymi zawirowaniami politycznymi, chociaż część inwestorów zagranicznych mogła z tego powodu stanąć z boku.

Po prostu od października 2022 r. WIG20 do grudniowego szczytu zyskał około 70 proc. Korekta tak dużego wzrostu jest całkiem uzasadniona.

Nadal zakładam, że taka korekta w dłuższym terminie zamieni się w zwyżki, bo perspektywy przed polską gospodarką są wręcz znakomite. O ile nie wypłynie jakiś czarny łabędź, o tyle rok 2024 powinien być korzystny dla inwestycji w akcje. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie napisał, że wszyscy zarządzający i analitycy tak mówią. A skoro tak, to kontrarianin powinien ostrzegać, że jest to niepokojący sygnał.

Felietony
30 lat z WIG20
Felietony
Co czeka rynek venture capital w Polsce?
Felietony
Dwie strony medalu
Felietony
Rozważając błędy młodości. I błędy w ogóle
Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu