Jaki styczeń, taki cały rok?

Styczeń, inaczej niż grudzień, był na globalnych rynkach akcji korzystny dla inwestorów. Przynajmniej tak mogłem napisać na tydzień przed jego zakończeniem.

Publikacja: 29.01.2023 21:00

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

To musiało się inwestorom podobać, szczególnie jeśli wierzą w powiedzenie Wall Street: „Jaki styczeń, taki cały rok”. Inflacja prawie wszędzie spadała szybciej niż tego oczekiwano. Rozpoczął się sezon raportów kwartalnych spółek w USA, co często pomagało obozowi „byków”.

Taki też był początek tego sezonu, kiedy to raporty opublikowało pięć banków amerykańskich. Wyniki były lepsze od oczekiwań, ale prognozy raczej słabe. Akcje tych banków rozpoczęły sesję od spadków, ale kończyły sporymi zwyżkami, co pokazywało, jakie mogą być reakcje rynku. Piszę tekst tuż przed tym, kiedy na rynek dotrą raporty spółek z sektora FAANG i to one pokażą indeksom kierunek.

Analitycy Morgan Stanley ostrzegają przed znacznym spadkiem zysków dla spółek z indeksu S&P 500, co ma zaowocować przeceną. Nie są jedynymi, którzy tak twierdzą, ale to wszystko przy założeniu, że decyzje Fed i globalne spowolnienie gospodarcze doprowadzi w USA do recesji. Ankieta przeprowadzona przez Wall Street Journal pokazała, że 61 proc. ankietowanych ludzi rynków spodziewa się takiej właśnie recesji.

Ja zakładam, że jeśli nawet się pojawi, to będzie krótka i mocno nie zaszkodzi wynikom spółek. Pamiętać też trzeba, że wiele firm zarabia swoje pieniądze poza USA, a osłabienie dolara zwiększa im zyski wynikające z przeliczenia walut kraju, gdzie zarabiają na dolara.

Był moment, kiedy wydawało się, że wypowiedzi ludzi z Fed zmuszą indeksy do spadków i rzeczywiście trzeci tydzień stycznia przyniósł spadki indeksów. Z Fed docierały wypowiedzi, zgodnie z którymi stopy muszą rosnąć i utrzymać się nad poziomem 5 proc. przez czas dłuższy. Rynek jednak w to nie do końca wierzy – konsens mówi o podwyżce 1 lutego jedynie o 25 pkt baz. (do 4,75 proc.) i o szybkim zwrocie polityce monetarnej Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).

To są nie tylko rynkowe nastroje. Również twarde fakty sugerują, że wkrótce Fed może zacząć zmieniać zdanie. Rzadko się na to spogląda, ale warto wspomnieć, że po raz pierwszy od 1960 r. zmiana podaży pieniądza (agregat M2) weszła w strefę ujemnych wartości, a stopa oszczędności zeszła do poziomu z 2005 r., bo konsumenci korzystają z nich w celu utrzymania poziomu życia.

Wyraźnie spadła też w grudniu sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa. Walka w Kongresie o podniesienie limitu zadłużenia może też zakończyć QT, czyli wyprzedaż aktywów przez Fed (wynikiem QT jest zaostrzenie polityki monetarnej). Spowolnienia nie widać jednak jeszcze na rynku pracy, a na to właśnie najbardziej patrzą ludzie Fed.

Na nieco ponad tydzień przed posiedzeniem FOMC, kiedy już zapanowała medialna cisza przed tym wydarzeniem (ludzie z Fed nie mogli się wypowiadać), indeksy zaatakowały roczną linię trendu spadkowego. Był to 7. atak S&P 500 i 6. NASDAQ na tę właśnie linię – wreszcie zakończył się sukcesem byków. Teoretycznie był to mocny sygnał kupna, ale równie dobrze mogła to być pułapka. Prawdziwy sygnał kupna pojawiłby się po wyrysowaniu przez NA SDAQ formacji podwójnego dna (pokonanie 11500 pkt). Wtedy zakres zwyżki nie powinien być mniejszy niż kolejne 1300 pkt.

W Warszawie też sytuacja wyglądała nieźle, ale w trzecim tygodniu stycznia rozpoczęła się korekta, która szczególnie wyraźna była na akcjach w sektorze bankowym. Po ponad 40-proc. wzroście WIG20 i ponad 60-proc. zwyżce indeksu WIG-banki korekta nie była niczym nadzwyczajnym, ale sytuację pogorszyły w ostatnim tygodniu stycznia pogłoski o możliwym przedłużeniu wakacji kredytowych na 2024 rok.

Od początku błędem było według mnie to, że z wakacji mógł skorzystać każdy kredytobiorca hipoteczny, a nie tylko ci, którzy mają problemy finansowe. Wakacje już w 2022 r. kosztowały banki nie mniej niż 12 mld zł. W 2023 r. będzie jeszcze więcej (kwota zależy od liczby kredytobiorców, którzy z wakacji skorzystają).

Jeśli rzeczywiście wakacje pojawią się też w 2024 r., co niestety jest bardzo prawdopodobne – rząd w roku wyborczym najchętniej będzie obiecywał pieniądze nie ze swojej kieszeni – to straty sektora będą jeszcze większe (kolejne kilkanaście miliardów). Banki nie upadną, ale będą mniej chętnie i drożej udzielały kredytów, co uderzy w gospodarkę (kredyty inwestycyjne i hipoteczne). Stratami ubocznymi byłoby to, że sektor bankowy na GPW będzie tracił, co zaszkodzi inwestorom indywidualnym oraz funduszom zgromadzonym w OFE i PPK.

Sektor bankowy zareagował wyprzedażą na te pogłoski, ale wypowiedzi rzecznika rządu każą zachować ostrożność. Rząd ma podejmować decyzję w połowie roku. Zależeć ona będzie od tego, czy poziom inflacji i oczekiwana zmiana wysokości stóp procentowych przez RPP obniżą raty kredytów hipotecznych. Ja zakładam, że inflacja może nadal zadziwiać (szybkością spadku), co doprowadzi do rezygnacji z pomysłu wydłużenia okresu wakacji kredytowych.

Tak czy inaczej pogłoski szybko wygasną i wrócimy do trendów obowiązujących na globalnym rynku akcji. Czekanie na posiedzenie FOMC może nieco zmniejszyć apetyty obozu byków, ale jeśli przesłanie będzie zgodne z oczekiwaniami większości, to posiadacze akcji powinni być zadowoleni. Martwi mnie jedynie to, że 65,8 proc. uczestników ankiety SII spodziewa się dalszych zwyżek indeksów, a jedynie 15,5 proc. oczekuje spadków. Taka przewaga byków każe zachować kontrariańską ostrożność, bo zazwyczaj poprzedza dłuższe korekty.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek