W dół Odry, w górę odpowiedzialności

Skażenie w górnym biegu Odry dramatycznie wpłynęło na dolną część rzeki, natomiast w przypadku odpowiedzialności będzie prawdopodobnie odwrotnie – zaniedbania zarządcze na najniższych szczeblach w firmie czy grupie kapitałowej będą szły w górę i mogą bardzo poważnie wpłynąć na sytuację spółki dominującej i jej władz.

Publikacja: 17.08.2022 21:00

Mirosław Kachniewski prezes zarządu SEG

Mirosław Kachniewski prezes zarządu SEG

Foto: materiały prasowe

Katastrofa na Odrze skupia w sobie wiele aspektów regulacyjnych dotyczących rynku kapitałowego. Weźmy na początek kwestie ESG – trudno o bardziej trafiony przykład sensu ujawnień w tym zakresie. Mamy tu do czynienia z czynnikami środowiskowymi (te są najbardziej widoczne), społecznymi (te się będą ujawniać wkrótce – na ile to zdarzenie wpłynęło na życie lokalnych społeczności, w tym w szczególności ściśle powiązanych z Odrą) oraz szeroko rozumianego governance (jak mogło do tego dojść i jak mogliśmy tak długo czekać na reakcję). Na pewno możemy też dorzucić wątek sygnalistów, odpowiedzialności spółki, grupy kapitałowej, właścicieli czy menedżerów.

Co ma do tego rynek kapitałowy? Na początek należy wskazać, że raportowanie czynników ESG wydawało się dotychczas jakąś fanaberią, nieprzekładającą się wprost na wycenę spółki. A dziś widzimy, że elementy te powinny być kluczowymi aspektami analizy spółki, zwłaszcza w przypadku inwestycji długoterminowych. Możemy chyba śmiało założyć, że przedsiębiorstwo, które zostanie wskazane jako sprawca skażenia, po prostu nie przetrwa. Nie będzie w stanie pokryć kosztów odszkodowań i rekultywacji rzeki, ale też zwyczajnie nie będzie miało możliwości funkcjonowania – nie dostanie kredytu w banku, nie sprzeda swoich produktów, będzie skazane na banicję biznesową.

Warto przy tym zauważyć, że los taki czeka nie tylko rzeczywistego sprawcę, ale też firmę wskazaną jako kozioł ofiarny, lub choćby obciążoną odpowiedzialnością przez media społecznościowe. W epoce internetu domniemanie niewinności nie za bardzo funkcjonuje. Jeśli ktoś nie jest w stanie natychmiast zareagować, przedstawiając konkretne dane, to słowo stanie się ciałem. Obronić się przed takimi zarzutami może tylko firma, która wdrożyła odpowiednie procedury, która ma sprawnie funkcjonujący system sygnalizacji, która dokładnie wie, jakie niebezpieczne substancje powstają w wyniku jakich procesów technologicznych i co się z tymi substancjami dzieje. Czyli firma, która wdrożyła system monitorowania swoich wpływów w obszarach ESG i zbierania danych w tym zakresie.

Do tego dochodzi kwestia odpowiedzialności. Dla wszystkich jest chyba jasne, że im bardziej opieszała była reakcja władz na początku, tym bardziej radykalna będzie musiała być na końcu. A widzę tu przynajmniej dwa obszary „odpowiedzialności ciągnionej”. Pierwszy dotyczy samego sprawstwa – czy odpowiedzialny jest pracownik, który dokonał zrzutu ścieków, czy ktoś, kto wydał polecenie, względnie nie dopilnował, aby substancje te zostały zutylizowane w bezpieczny sposób? Czy może zarząd spółki, który nie zadbał o wdrożenie stosownych procedur?

Druga kwestia to „odpowiedzialność ciągniona” w górę łańcucha własności. Czy matka jest odpowiedzialna za córkę? Prababka za prawnuczkę? Jaka jest odpowiedzialność członków władz spółek nadrzędnych? Jakie działania muszą być podjęte, aby tę odpowiedzialność wyłączyć? Czy odpowiedzialność może ponieść właściciel jako osoba fizyczna? To są pytania, na które być może wkrótce poznamy odpowiedzi. Uważam, że minęły już czasy, kiedy można było zapakować wszystkie brudy do malutkiej zależnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością i umyć od tej odpowiedzialności ręce.

Musimy też mieć świadomość, że zawsze w takich sytuacjach największe koszty ponoszą niewinni. Na pewno nasilą się kontrole dotyczące gospodarowania odpadami, wymogi dotyczące procedur, nowych ujawnień, sankcji etc. I znów wygrają tu spółki, które zajęły się tym tematem wcześniej (bo już raportowały czynniki ESG) oraz spółki, które dotychczas nie raportowały w tym zakresie, ale mają przygotowaną infrastrukturę do zbierania i przekazywania informacji, czyli spółki giełdowe.

Przypadek Odry bardzo dobitnie wskazuje, że działalność firmy nie jest wewnętrzną sprawą danego podmiotu gospodarczego i jego właścicieli. Że interesariuszy jest dużo więcej, a potencjalnych interesariuszy wręcz cała rzesza. Jak widać pojedyncze osoby (bo zakładam, że gdyby to była liczna grupa, wówczas nie udałoby się tego utrzymać w tajemnicy) są w stanie doprowadzić (prawdopodobnie nieintencjonalnie) do skutków na miarę poważnego ataku terrorystycznego. To właśnie dlatego od lat wdrażane są regulacje mające na celu przypisanie odpowiedzialności do emitowanych zanieczyszczeń. I regulacje takie będą szły coraz dalej. Mam nadzieję, że spółki giełdowe, które znalazły się (choć najczęściej wbrew swojej woli) w awangardzie raportowania ESG, zrealizują dzięki temu wymierne korzyści.

Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie