– Prognozowany przez nas wzrost kosztów energii nie jest związany z chwilowymi, choć coraz częstszym skokami cen na giełdzie. To efekt realizowanej i zapowiadanej długoterminowej polityki Ministerstwa Energii, którą tylko przełożyliśmy do modelu kosztowego – twierdzi Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO.
Ceny mają dalej rosnąć
Instytut przygotował analizę, opierając się na przedstawianej przez resort strukturze wytwarzania z 50-proc. udziałem węgla, uzupełnionym atomem i OZE. Szacunki są zbieżne z tymi prezentowanymi przez Komisję Europejską (tzw. model Primes). Alarmujących prognoz jest jednak więcej. – Polski miks energetyczny skutkować będzie dalszym wzrostem cen hurtowych tj. indeksu TGE Base do poziomu 270 zł za MWh już w 2022 r. – ocenia dr Christian Schnell, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Sektora Energii, który wraz z firmą Enervis przygotował ścieżkę cen hurtowych do 2050 r. Taniej nie będzie aż do 2030 r. ze względu na drożejące uprawnienia do emisji CO2.
Według IEO przed skutkami wzrostu cen częściowo mogą ochronić się duzi przedsiębiorcy (m.in. posiadający większą siłę przetargową czy ulgi w akcyzie), a także gospodarstwa domowe chronione taryfą regulacyjną. Najbardziej wrażliwy może się okazać sektor małych i średnich przedsiębiorstw (MSP). – Już w tej chwili wśród nich widać symptomy fali upadłości (900 firm w 2017 r., przy wzrostowej tendencji w I połowie br.), co jest zadziwiające przy tak dobrej koniunkturze – argumentuje Wiśniewski. Do 2030 r. cena energii dla sektora MSP wzrośnie o 19,2 proc., do 381 zł/MWh. Stawki za dystrybucję pójdą dla nich w górę o 13 proc., do 291 zł/MWh.
Problemy eksporterów
Wzrost cen prądu może napędzić inflację. Zdrożeją towary i usługi, a przez to zmniejszy się także siła nabywcza gospodarstw. Zwłaszcza że one też płacić będą więcej (wg IEO, o 22,3 proc. za energię i 32 proc. za dystrybucję).
– Rosnące rachunki za prąd prędzej czy później dotkną wszystkich. Najszybciej tych odbiorców, którzy są przyłączeni do niskiego napięcia, czyli mikro- i małych przedsiębiorców m.in. całą sferę usług i firm rodzinnych, która dziś w dużej mierze „pasie" budżet centralny – potwierdza Herbert L. Gabryś, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej. Jak oblicza, od 2010 r. do 2017 r. to właśnie dla tych odbiorców ceny samej energii poszły w górę 16–17 proc. W tym samym czasie odbiorcy przyłączeni do średniego i wysokiego napięcia zapłacili o 10–15 proc. mniej.