Jeśli wziąć pod uwagę potrzeby polskiej energetyki, sieć energetyczną należałoby zacząć modernizować w błyskawicznym tempie. Problem w tym, że zbyt szybka modernizacja mogłaby doprowadzić... do blackoutów.
– W sieciach przesyłowo-dystrybucyjnych prowadzi się obecnie sporo prac remontowych, elektrociepłownie nie pracują, co przekłada się na niski poziom rezerw – ostrzegała niedawno prezes Forum Energii Joanna Maćkowiak-Pandera. – Modernizacje i remonty sieci przesyłowej zawsze wpływają negatywnie na zdolności przesyłowe z uwagi na konieczność odcięcia modernizowanego fragmentu sieci na czas prowadzonych prac – wskazuje Jan Sakławski, ekspert ds. energetyki oraz radca prawny z Kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy. – Z kolei letnie zwyżki obciążenia już same z siebie sprawiają, że stabilność pracy Krajowego Systemu Elektroenergetycznego jest w tym okresie zagrożona. Warto jednak pamiętać, że w polskich warunkach zagrożenie bezpieczeństwa dostaw wynika również z innych czynników: wieku, stanu technicznego i stopnia zużycia sieci, problemów z importem energii z państw ościennych czy ogólnie z małej gęstości sieci w wielu obszarach. Prace modernizacyjne przyczyniają się więc do zwiększenia zagrożeń dla KSE, ale operator prowadzi je, zawsze biorąc poprawkę na ten fakt – dodaje.
Firmy przekonują jednak, że remontów jest tyle co zawsze. – Średnioroczne wydatki na remonty i modernizacje sieci dystrybucyjnych, którymi w ramach grupy zarządza PGE Dystrybucja, wynoszą około 1,8 mld złotych. I tegoroczne nie różnią się jakoś specjalnie od ubiegłych lat – mówi nam Maciej Szczepaniuk z Grupy Kapitałowej PGE.
– Od 2015 r. zmieniło się podejście i wszelkie prace modernizacyjno-remontowe zaczęto przesuwać na wiosnę lub jesień. Jeżeli elektrownia lub dystrybutor muszą coś wyremontować, robią to w okresach relatywnie najbardziej optymalnych z punktu widzenia obciążenia sieci – uzupełnia Maciej Wapiński z Polskich Sieci Energetycznych.
– URE zatwierdza plany remontowo-modernizacyjne w taki sposób, żeby nie doszło do ich ryzykownej kumulacji – uspokaja też prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej. Choć niemal trzecia część naszej infrastruktury elektroenergetycznej ma 40 lat, a reszta niewiele mniej, to Mielczarski uspokaja. – Nasze sieci prezentują się całkiem nieźle w porównaniu z amerykańskimi czy kanadyjskimi – mówi. Według niego straty wyprodukowanej energii w polskich sieciach przesyłowych sięgają 2,1–2,2 proc. oraz 6–10 proc. w sieciach dystrybucyjnych. To mniej niż powtarzane od lat szacunki rzędu 12 proc.