W 2021 r. spodziewamy się stabilizacji przychodów, w 2022 r. możliwy będzie przejściowy spadek związany z mniejszą liczbą przetargów na rynku oraz wojną cenową, w której nie będziemy uczestniczyć. Spadek może być zrekompensowany rozwojem części usługowej. W 2023 r. spodziewamy się ponownie wzrostu przychodów – powiedział dziennikarzom Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.
Czas na serwis
Na koniec ub.r. wartość portfela wyniosła 12,7 mld zł, z czego 5 mld zł przypadało na drogi, 4 mld zł – na kolej, 2,6 mld zł – na budownictwo ogólne, a 1,1 mld zł – na przemysłowe.
Z wyłączeniem sprzedawanego dewelopera w 2020 r. grupa miała 7,7 mld zł przychodów. Na generalne wykonawstwo przypadło 7,5 mld zł, a na usług (gospodarka odpadami, utrzymanie techniczne budynków czy dróg) – 0,61 mld zł. – Celujemy, by najdalej za trzy lata usługi miały 1 mld zł przychodów. Do tego potrzebne są przejęcia, ale nie ma w Polsce dużych podmiotów. Mamy na oku trzy spółki z przychodami rzędu 100 mln zł, które kosztują po 100–200 mln zł – powiedział Blocher. Budimex planuje także postarać się w tym roku o pierwsze zlecenia zagraniczne w ramach generalnego wykonawstwa w Niemczech, Czechach czy na Słowacji.
Deszcz pieniędzy
– Biorąc pod uwagę bardzo dobre wyniki za 2020 r. i sprzedaż Budimeksu Nieruchomości, nie ma technicznych przeszkód, by Budimex nie wypłacił dywidendy, choć żadnych konkretnych rekomendacji jeszcze nie mamy – powiedział Blocher.
Zazwyczaj koncern wypłacał 100 proc. zysków, z zarobków za lata 2018 i 2019 – po 50 proc., z uwagi na trudne otoczenie rynkowe. W 2020 r. zysk jednostkowy wyniósł 301 mln zł (11,8 zł na papier), ale Blocher podkreślił, że do dyspozycji jest również teoretycznie 150 mln zł zysków z lat ubiegłych (5,88 zł na walor). Jak zaznaczył menedżer, potencjalna dywidenda w 2020 r. to 17–18 zł na akcję. Przy cenie ze środowego zamknięcia szacunkowa stopa dywidendy to 5,3–5,6 proc.