Do wtorku, do godz. 10 można było składać oferty w konkursie na stanowisko prezesa i wiceprezesów PKO Banku Polskiego. Nie wiadomo dokładnie, ile aplikacji wpłynęło, ale spółka ocenia, że było ich całkiem dużo. Od momentu ogłoszenie konkursu, czyli od 16 lutego, każdego dnia wpływały jakieś oferty.
Drugim etapem postępowania będą rozmowy kwalifikacyjne, przy czym komisja konkursowa zastrzega sobie, że na indywidualne spotkanie zaproszone zostaną jedynie wybrani, najlepiej rokujący, kandydaci.
Konkurs na szefa największego banku w Polsce wzbudza ogromne emocje. Wśród potencjalnych kandydatów pojawiają się znani na rynku, doświadczeni bankowcy. Według nieoficjalnych spekulacji, ostateczny wybór może być tu merytoryczno-polityczny. Merytoryczny, bo prezes każdego banku musi spełniać wyśrubowane wymogi stawiane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Do tego nowy rząd deklarował, że w spółkach z udziałem Skarbu Państwa będzie „zatrudniał” tylko fachowców i profesjonalistów. A jednak, jak zwykle w takich sytuacjach, politycznych kontekstów, choćby oceny kandydatów pod kątem ich politycznych sympatii i antypatii, nie da się uniknąć.
W medialnych doniesieniach jednym z mocniejszych kandydatów na fotel prezesa PKO BP ma być Szymon Midera, czyli obecnie pełniący obowiązki prezesa. Ma duże doświadczenie w bankowości, a jednocześnie ta funkcja została mu powierzona przez nową radę nadzorczą, wyłonioną przez Skarb Państwa na początku lutego.
Po zakończeniu I etapu, komisja konkursowa ma w ciągu siedmiu dni poprosić wybranych kandydatów o dosłanie dokumentów i zaprosić ich na rozmowy. Nie jest jednak określony termin końca postępowania.