Dopiero na liście najbezpieczniejszych banków w Europie Środkowej i Wschodniej znalazły się polskie instytucje. Najwyżej, na trzecim miejscu, sklasyfikowano ING Bank Śląski. Tuż za nim znalazły się Pekao, BZ WBK i mBank. Zdaniem Global Finance ranki prezentuje banki, które funkcjonują na solidnych podstawach, oferują bezpieczeństwo i stabilność w „dynamicznie zmieniającym się otoczeniu".
Brak polskich banków na światowej liście może nieco dziwić biorąc pod uwagę ile mówi się o tym jak dużo mają kapitału i wysokie współczynniki wypłacalności oraz jak są nowoczesne. Warto jednak przyjrzeć się metodologii Global Finance - najbezpieczniejsze banki na świecie zostały wybrane na podstawie oceny ich długoterminowych ratingów kredytowych przygotowywanych przez agencje Moody's, Standard & Poor's oraz Fitch.
Na przykład według S&P Global polski sektor bankowy oceniany jest na 5 w skali od 1 (najlepsza ocena) do 10 (najgorsza). To dobra ocena, jedna z wyższych w Europie Środkowo- -Wschodniej, a warto podkreślić, że żaden z krajów na świecie nie ma w tym momencie oceny 1, najwyższą jest 2 w przypadku np. Szwajcarii, Kanady czy niektórych państw skandynawskich. To uniwersalne noty, dzięki którym porównujemy ryzyko sektora bankowego w poszczególnych krajach. W naszym regionie wyższą od Polski notę mają Czechy (3), natomiast inne kraje, np. Chorwacja, Węgry czy Bułgaria oceniane są na 7, a Słowenię na 6. Spośród państw europejskich obecnie taką samą ocenę jak Polska mają jeszcze Hiszpania i Islandia
Co S&P analizuje? Na ocenę składają się dwa główne elementy: ryzyko gospodarcze i instytucjonalne, w obrębie których branych pod uwagę jest wiele czynników. W pierwszym przypadku chodzi o ocenę wiarygodności kredytowej i elastyczności gospodarczej całęgo kraju - tu jednym z głównych problemów Polski, także na tle regionu, było w ostatnich latach osłabienie złotego (negatywnie wpłynęło na siłę nabywczą konsumentów liczoną w dolarach). Spośród czynników ekonomicznych agencje patrzą też na ogólne ryzyko kredytowe gospodarki, a to uwidacznia się między innymi w dużej wartości kredytów walutowych, sięgających 40 proc. całości portfela hipotecznego gospodarstw domowych. To ryzyko istnieje, mimo że portfel ten nie generuje w tym momencie istotnych odpisów. Duży udział kredytów walutowych odróżnia Polskę np. od lepiej ocenianych Czech, gdzie tego problemu nie ma.
Z kolei w zakresie instytucjonalnym analitycy biorą pod uwagę nasze przyszłe oczekiwania, ale też doświadczenia związane z działaniami regulatora – pamiętajmy, że w Polsce, mimo negatywnych rekomendacji, nadzór jednak dopuścił do udzielenia dużej ilości kredytów walutowych.