Certyfikaty to skutek wydarzeń z początku grudnia 2016 r., gdy uzgodniono sprzedaż przez UniCredit 32,8 proc. akcji Pekao, wartych 10,8 mld zł, na rzecz PZU i PFR. Włosi przed transakcją mieli nieco ponad 40 proc. akcji Pekao, więc po uzgodnieniu sprzedaży w rękach Włochów pozostał wówczas mniejszościowy pakiet akcji Pekao, na podstawie którego UniCredit wyemitował wtedy trzyletnie certyfikaty zamienne na akcje Pekao o łącznej wartości referencyjnej ok. 500 mln euro. Włosi zrobili to, aby od razu uwolnić cały kapitał ze sprzedaży walorów Pekao i odciąć się od ryzyka zmiany ceny akcji banku. Rozliczenie certyfikatów oznacza zamknięcie przez UniCredit pozycji w akcjonariacie Pekao – podkreśla bank. Od grudnia 2016 r. UniCredit za pomocą certyfikatów był „technicznym" akcjonariuszem Pekao.

Prawdopodobnie certyfikaty były powodem zajęcia w ostatnich latach paru krótkich pozycji na akcjach Pekao. Głównie objęły je fundusze tzw. convertible, szukające zysku w arbitrażu pomiędzy ceną tych instrumentów na rynku wtórnym a instrumentu bazowego. Istnienie sporych krótkich pozycji na akcjach Pekao w takim scenariuszu nie oznaczałoby zatem przekonania ich posiadaczy, że bank jest przewartościowany.

W prowadzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego rejestrze pozycji krótkiej netto wynika, że na akcjach Pekao nie ma teraz krótkiej pozycji większej niż 0,5 proc. jego kapitału. Wcześniej m.in. Polygon Global Partners i BNP Paribas miały krótkie pozycje netto na akcjach tego banku, wynoszące odpowiednio 0,5 proc. i 0,76 proc. Na początku grudnia Marshall Wace zmniejszał swoje pozycje tego typu na akcjach Pekao, wcześniej także LMR Partners.

– Samo wygaśnięcie certyfikatów nie ma wpływu na notowania. Przynajmniej bezpośrednio. Pośrednio wpływ może być pozytywny, bo pakiet UniCreditu do tej pory nie był wliczany jako free float. Teraz powinien być tak potraktowany, więc jest szansa, że wzrośnie waga Pekao w indeksach. Wstępnie szacujemy, że łącznie dodatkowy popyt netto może dotyczyć ok. 1 mln akcji Pekao, czyli być wart około 100 mln zł – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy. MR