- W lutowej sprzedaży kredytów nie widać jeszcze skutków koronawirusa. Będzie on widoczny w kolejnych miesiącach. Obawiam się, że będzie bardzo negatywny – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
W lutym wartość nowych kredytów mieszkaniowych wyniosła 5,67 mld zł, czyli urosła rok do roku aż o 29 proc. Banki udzieliły łącznie 19,8 tys. tych kredytów, co stanowi wzrost o 17,7 proc. Przez dwa miesiące tego roku udzielono hipotek na 11 mld zł, o 26,7 proc. więcej niż rok wcześniej, w ujęciu liczbowym to 38,5 tys. kredytów, co przyniosło 16,2 proc. wzrost.
Czytaj także: Co klientom przyniesie cięcie stóp procentowych
- Obecnie mamy czarnego łabędzia – pandemię koronawirusa, który może bardzo negatywnie wpłynąć na rynek kredytów mieszkaniowych. Zmniejszenie popytu wskutek niepewności co do długoterminowego wpływu na gospodarkę oraz ograniczenia w instytucjach kredytowych w związku z pracą zdalną części pracowników, które mogą wydłużyć proces udzielania kredytu mieszkaniowego, mogą ograniczyć liczbę udzielanych kredytów – dodaje prof. Rogowski.
Wskaźnik spłacalności hipotek nieco się poprawił w lutym. To się jednak może zmienić, - Jedynym istotnym zagrożeniem, które mogłoby wpłynąć na wzrost poziomu szkodowości kredytów mieszkaniowych, a tym samym na wzrost poziomu ryzyka kredytowego, jest obecna sytuacja wynikająca z pandemii koronawirusa – dodaje analityk BIK.