Jego sytuacja kapitałowa jest trudna od paru lat, w lutym także współczynnik kapitału TCR spadł poniżej unijnego wymogu (8 proc.).
Teraz bank tłumaczy, że obniżenie wskaźnika Tier 1 to skutek czynników zewnętrznych i był niezależny od działalności operacyjnej. Chodzi o wzrost kursu CHF/PLN i niekorzystne zmiany wycen rynkowych posiadanych przez bank skarbowych papierów wartościowych (wzrost rentowności tych papierów powoduje spadek ich wyceny, co obniża kapitały własne banku). Na koniec czerwca współczynnik Tier 1 wynosił 6,3 proc. a TCR 7,3 proc. wobec wymaganych przez polskiego regulatora odpowiednio 9,52 proc. i 11,86 proc. To oznacza, że na teraz brakuje mu 1,5 mld zł kapitału (na poziomie TCR), czyli sporo, biorąc pod uwagę, że na koniec czerwca jego fundusze własne były warte 2,5 mld zł (kapitał własny 1,8 mld zł). Gdyby jednak obowiązujący dla wszystkich banków bufor ryzyka systemowego wrócił do 3 proc. (na początku pandemii został obniżony do zera), wymogi poszłyby w górę, a ubytek kapitału GNB sięgnąłby 2,5 mld zł. Do tego trzeba pamiętać o jego wielkim portfelu hipotek frankowych wartym 9 mld zł (26 proc. kredytów brutto), który tylko w symbolicznym stopniu objęty jest rezerwami.
Jacek Barszczewski, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego, informuje, że KNF jest w stałym kontakcie z GNB i wysoko ocenia kompetencje zarządu. Dodaje, że konieczne jest wzięcie pod uwagę wszelkich okoliczności, także w świetle aktualizacji planu naprawy, nad którym GNB pracuje. Zaznacza, że to główny akcjonariusz banku jest adresatem pytania o sytuację kapitałową. Bank kontrolowany jest przez Leszka Czarneckiego, który ma prawie 63 proc. akcji i głosów. Mimo wielkich problemów kapitałowych GNB wrocławski biznesmen od lat go nie dokapitalizował. Ostatnio zrobił to, obejmując akcje nowej emisji w 2018 r., choć niewiele poprawiło to sytuację kapitałową banku. GNB zapewnia, że wdraża „wszelkie niezbędne działania w celu poprawy wskaźników kapitałowych". MR