Uwaga inwestorów z całego świata skupia się ostatnio na amerykańskim koncernie Nvidia. W środę po sesji opublikuje on wyniki za IV kwartał. Rynek przekona się wtedy, na ile uzasadnione były dotychczasowe silne zwyżki cen papierów Nvidii.
Akcje te zyskały od początku roku już ponad 50 proc. Przez ostatnie 12 miesięcy zdrożały o ponad 250 proc., a przez pięć lat o zawrotne 1700 proc. Nvidia jest największym producentem chipsetów do kart graficznych, które dzięki dużej mocy obliczeniowej znalazły zastosowanie w technologii sztucznej inteligencji. Z tego powodu Nvidia uchodzi za spółkę, która może mocno skorzystać na boomie na AI. W zeszłym tygodniu jej kapitalizacja przewyższyła wartość rynkową Amazonu i Alphabetu. Doszła do poziomu 1,8 bln USD, przebijając m.in. nominalne PKB Korei Południowej. Na amerykańskim rynku akcji są obecnie już tylko dwie spółki warte więcej – to Apple i Microsoft.
Wraz z Alphabetem, Amazonem, Apple, Metą, Microsoftem oraz Teslą Nvidia jest zaliczana do grupy spółek tworzących tzw. Wspaniałą Siódemką. Te amerykańskie giganty technologiczne mają łączną kapitalizację dwa razy większą od japońskiego rynku akcji. Według wyliczeń analityków Deutsche Banku ich zyski są większe od łącznych zysków wszystkich spółek notowanych na giełdach 17 spośród 20 krajów grupy G20. Czy uzasadnia to jednak tak szybkie zwyżki cen akcji, jakie widzieliśmy w ostatnich kilkunastu miesiącach?
Uzasadnienie wzrostów Nvidii
Akcje Nvidii 12 lutego osiągnęły rekordową cenę 744 USD. W piątek handel zamknął się na poziomie 726,13 USD. Spośród 54 rekomendacji dla jej akcji, zebranych przez portal Marketwatch, aż 42 zaleca kupowanie tych papierów, osiem ich przeważanie, cztery – trzymanie, a żadna nie mówi o sprzedawaniu. Średnia docelowa cena dla akcji z Nvidii z tych rekomendacji to jednak tylko 738 USD, co sugerowałoby niewielki potencjał do wzrostu. Najbardziej optymistyczna rekomendacja wskazuje jednak wycenę dużo wyższą, na poziomie 1200 USD. Z kolei najbardziej „niedźwiedzia” zakłada spadek do 410 USD, czyli do poziomu zbliżonego do dołka z końcówki października zeszłego roku.