Jedną z najbardziej poturbowanych ofiar styczniowej zawieruchy okazały się amerykańskie spółki technologiczne. Szeroki indeks Nasdaq Composite spadł w pierwszym miesiącu roku o 9 proc., zaś węższy (i łatwiej „inwestowalny") Nasdaq100, któremu będziemy się przyglądać bliżej w dzisiejszej analizie, przecenił się o 8,5 proc.
To dobra okazja, by na nowo przyjrzeć się benchmarkowi amerykańskich technologicznych gigantów pod kątem długoterminowego trendu, zysków firm i wycen akcji. Zobaczymy, w jakim punkcie debaty między „niedźwiedziami" i „bykami" uplasują nas te rozważania.
Dobra inwestycja na długą metę, ale lepiej nie przepłacać
Zacznijmy od kwestii pozytywnych. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że na długą metę Nasdaq to dobra, a nawet bardzo dobra inwestycja, przynajmniej z historycznego punktu widzenia. W ciągu całej swej historii sięgającej początku 1985 roku Nasdaq100 (dalej: NDX) urósł do końca stycznia br. 149-krotnie, co daje ok. 14,4 proc. zwyżki średnio w skali roku (a do tego trzeba by dodać jeszcze dywidendy, choć te akurat w przypadku spółek technologicznych nie mają tak dużego znaczenia). Nawet po uwzględnieniu inflacji, która szczególnie ostatnio wymaga uwagi przy obliczeniach, średnioroczna realna zwyżka wyniosła w całym tym okresie 11,5 proc.
Największy problem polega jednak na tym, że popełnienie wielkiego błędu polegającego na kupowaniu „technologii" w końcowej fazie bańki internetowej na przełomie wieków oznaczałoby, że stopy zwrotu liczone do dzisiaj nie wyglądałyby już zbyt okazale. Licząc od szczytu bańki z marca 2000, zmiana NDX wyniosłaby do stycznia nominalnie niecałe 6 proc. w skali roku (plus niewielkie dywidendy) i tylko 3,4 proc. realnie.